Za pół roku na Towarowej Giełdzie Energii powinny ruszyć notowania pierwszych kontraktów terminowych, a więc instrumentów rozliczanych wyłącznie w formie pieniężnej. Będą to futures na prąd. Zarząd TGE wiąże z nimi duże nadzieje. Liczy, że obroty dość szybko osiągną stosunkowo wysoki poziom. Dopiero w przyszłym roku pojawi się kolejny rodzaj kontraktów terminowych, tym razem na gaz ziemny.
Standard nowych instrumentów nie został jeszcze dokładnie określony. Przynajmniej kilka jego elementów jest przedmiotem rozmów prowadzonych pomiędzy zarządem TGE a jej członkami, czyli głównie przedsiębiorstwami wytwarzającymi energię elektryczną, firmami sprzedającymi prąd finalnym odbiorcom oraz domami maklerskimi.
Chodzi m.in. o określenie, kto będzie mógł składać zlecenia na futures, jaki dokładnie wolumen energii elektrycznej będzie przypadał na każdy kontrakt oraz jak wysoki będzie depozyt zabezpieczający.
Depozyt zabezpieczający
– Nie chcielibyśmy, aby dostęp do handlu kontraktami terminowymi na energię elektryczną, które mają w tym roku wejść do notowań na TGE, był ograniczany dla jakichkolwiek grup inwestorów. Dziś zakładamy, że nasze biuro już w dniu debiutu będzie mogło oferować futures wszystkim chętnym, w tym osobom fizycznym – mówi Iwona Ustach, wiceprezes Noble Securities.
Jej zdaniem pewnym ograniczeniem dla niektórych osób może być wysokość depozytu zabezpieczającego. Prawdopodobnie będzie on sięgał 3–5 proc. wartości danego futures. To oznacza, że przy kontrakcie miesięcznym, dla którego instrumentem bazowym będzie 1 MWh, depozyt zabezpieczający wyniesie 5–6 tys. zł. Przy rocznym będzie jednak sięgał kilkudziesięciu tysięcy złotych.