Inna optyka w polityce kadrowej

Część spółek Skarbu Państwa wdraża programy poprawy efektywności. Mają przynieść miliardowe oszczędności. Na razie jednak nie widać tego po niektórych centralach. Ale są chlubne wyjątki.

Aktualizacja: 06.02.2017 13:20 Publikacja: 20.11.2016 11:20

Henryk Baranowski, prezes Polskiej Grupy Energetycznej.

Henryk Baranowski, prezes Polskiej Grupy Energetycznej.

Foto: Archiwum

Zatrudnienie w jednostce dominującej Polskiej Grupy Energetycznej przekroczyło historyczny poziom. – Dziś w PGE przy ul. Mysiej w Warszawie pracuje 500 osób – twierdzi osoba znająca spółkę. – W centralach innych grup z sektora energetycznego także widać tendencję zwiększania etatów – dodaje nasze źródło.

Jednak we wspomnianej Polskiej Grupie Energetycznej, dającej pracę pod koniec 2015 r. łącznie ok. 39 tys. osób, poprawa efektywności jest zapowiadana. Ma przynieść 3,5 mld zł w perspektywie 2020 r. Pewne procesy już rozpoczęto. Już w tym roku mają być niższe o ok. 200 mln zł koszty w stosunku do pierwotnych założeń. Jak stwierdził prezes Henryk Baranowski, przegląd inicjatyw obejmie wszystkie linie biznesowe.

Rozwój linii i przekazywanie kompetencji

PGE nie odniosło się do naszych informacji o liczbie osób zatrudnionych w centrali firmy. Takie dane pojawią się dopiero przy rocznym podsumowaniu. Jeśli te nasze okażą się zgodne z prawdą, to będzie to oznaczać ok. 40 etatów więcej wobec stanu z końca 2015 r. w spółce, której głównym zadaniem jest zarządzanie 50 podległymi firmami i wdrażanie strategii.

Maciej Szczepaniuk, rzecznik PGE, tłumaczy jednak, że to w centrali powstają nowe linie biznesowe, niezbędne do realizacji planów. – Przez zatrudnianie szeregowych pracowników i menedżerów pozyskujemy nowe kompetencje m.in. w zakresie efektywności energetycznej czy rozwoju nowych produktów i usług – zaznacza Szczepaniuk. Jak twierdzi, w dalszej kolejności nowe obszary biznesowe zostaną przekształcane w podmioty zależne i przejmą dedykowane zasoby ludzkie. – Jedna z takich spółek zyska zdolność samodzielnej operacyjnej działalności w pierwszej połowie przyszłego roku. Wtedy zatrudnienie przy ul. Mysiej spadnie – zapowiada.

W innych spółkach z portfela Skarbu Państwa sytuacja kształtuje się różnie. Zatrudnienie zwiększyło się także w centrali Tauronu (na koniec 2015 r. pracowało 340 osób), a także w Orlenie (4,7 tys. osób). Obie firmy mówią o „niewielkim" wzroście. – Zmiana wynika przede wszystkim z wdrożenia w maju br. nowego modelu biznesowego w grupie oraz pojawienia się nowych zadań i odpowiedzialności, takich jak badania i innowacje, zarządzanie majątkiem czy obsługa klienta – wskazuje Maciej Wąsowicz, rzecznik Tauronu. Podkreśla, że nowe osoby w centrali w większości rekrutowane były w spółkach zależnych.

Nieznaczne zwiększenie puli etatów w Orlenie jest związane z rozwojem segmentu energetycznego, co jest pochodną budowy jednostek gazowo-parowych we Włocławku i Płocku.

Energa nie przekazała informacji o zatrudnieniu w jednostce dominującej na koniec września. Ale w każdym segmencie biznesu gdańska spółka pokazała wzrost liczby pracowników. Najbardziej spuchł segment dystrybucji – o 136 etatów, do prawie 5,4 tys. Związane jest to z powrotem do Energi Operator osób wydzielonych wcześniej do zależnych firm. Można więc przypuszczać, że wraz z zapowiadaną likwidacją ponad 30 spółek zależnych nastąpi przekazanie przynajmniej części etatów do centrali.

Z naszych informacji wynika, że o kilka procent wzrosła już w tym roku liczba osób w poznańskiej jednostce dominującej Enei. Na koniec 2015 r. pracowało tam 271 osób (w całej grupie było ok. 15 tys. osób). Przy czym w ostatnich latach obserwowaliśmy raczej spadkową tendencję, np. o 8 proc. względem 2014 r. Było to związane zapewne z przekazaniem części pracowników do centrum usług wspólnych.

Piotr Ludwiczak z biura prasowego Enei podkreśla, że grupa realizuje program nakierowany na szukanie oszczędności po stronie procesów, a nie inwestycji w kapitał ludzki. Rzeczywiście na koniec września br. grupa wykazała oszczędności rzędu 314 mln zł. W całym roku – jak zapowiadał wcześniej prezes Mirosław Kowalik – sięgną one 362 mln zł. Z kolei Tauron pochwalił się na koniec września tego roku 24-proc. realizacją (310 mln zł) programu poprawy efektywności mającego w latach 2016–2018 przynieść 1,3 mld zł.

Zdaniem Jarosława Niedzielewskiego, dyrektora zarządzającego w Investors TFI, przy obecnej strategii, jaką energetyczne spółki mają realizować, marginalne znaczenie mają podejmowane inicjatywy oszczędnościowe, które i tak w efekcie nie doprowadzą do obniżek cen prądu czy zwiększenia zysku dla akcjonariuszy. – Zupełnie inaczej jest w przypadku PKO BP i PZU, gdzie widać realną dyscyplinę kosztową, także w kwestiach pracowniczych. To dlatego, że spółki te mają do czynienia z realną konkurencją na rynku – twierdzi Niedzielewski. Także Robert Maj z Haitong Banku przywiązuje już mniejszą wagę do ogłaszanych przez energetykę programów poprawy efektywności. Bo tzw. oszczędności wynikające ze zmiany procesów niekoniecznie przekładają się na lepszy wynik.

Kto trzyma etaty i koszty w ryzach

– Żadne procesy optymalizujące działanie spółki nie przyniosą takich oszczędności jak widoczne z miesiąca na miesiąc efekty cięcia zatrudnienia – zauważa jednak dr Kazimierz Sedlak, założyciel firmy doradztwa HR Sedlak & Sedlak. Twierdzi, że spółkom państwowym przejście na ostrzejszą dietę by nie zaszkodziło. Bo nadal w większości widoczny jest przerost zatrudnienia w porównaniu z ich europejskimi rywalami. Docenia kulturę stałej kontroli kosztów, jaką prezentuje sprywatyzowana i ponownie przejęta przez koncern państwowy Bogdanka. – Mimo trudnego rynku spółka cały czas wykazuje zyski w odróżnieniu od śląskich kopalń – zauważa Sedlak.

W lubelskiej spółce faktycznie zauważalne jest trzymanie kosztów pracy w ryzach zarówno na poziomie grupy (we wrześniu 2016 r. było o 2,9 proc. mniej etatów niż rok wcześniej), jak i jednostki dominującej (spadek o 2,5 proc.). Jak twierdzi Krzysztof Szlaga, prezes LW Bogdanka, obecnie na powierzchni pracuje 307 pracowników. Z naszych informacji wynika, że w samej administracji jest ok. 200 pracowników.

Dobrym przykładem jest też PGNiG, które chwali się zmniejszeniem o 119 liczby etatów w centrali i cięciem ponad 260 miejsc pracy w całej grupie w porównaniu z końcówką grudnia 2015 r. To wynik działań zmierzających do poprawy efektywności i przeprowadzonego programu dobrowolnych odejść (PDO). – Jakkolwiek sam program PDO był dla spółki znaczącym kosztem jednorazowym, to uzyskane w wyniku jego realizacji zmniejszenie liczby pracowników pozwoliło nam – w porównaniu z roku ubiegłym – ograniczyć koszty pracy – mówi Robert Papliński z PGNiG. Po trzech kwartałach 2016 r. skumulowane oszczędności wobec 2014 r. zbliżyły się do 790 mln zł. To wynik o kilka procent wyższy, niż zakładano.

W miarę stabilnie kształtuje się średnia liczba pracowników Grupy Lotos (ok. 1,4 tys.), tarnowskich Azotów (na koniec br. ma być 2,07 tys.) i KGHM. – Jeśli są minimalne zmiany, to wynikają z naturalnych ruchów kadrowych, czyli z jednej strony odejść na emerytury, a z drugiej uzupełniania wakatów – tłumaczą przedstawiciele spółek. Inaczej wygląda to w poszczególnych liniach biznesowych, bo np. w segmencie tworzyw chemicznej grupy do grudnia ubędą 32 etaty (będzie 570), a linia nawozów zatrudni dodatkowo 21 osób (będzie 351).

Różnie też spółki podchodzą do podnoszenia wynagrodzeń. Miedziowy gigant zmniejszył ich poziom o 0,7–1 proc., w gdańskiej rafinerii nie było cięć, ale jednocześnie umówiono się na brak podwyżek w 2016 r. Z kolei PKN Orlen i Azoty podniosły pensje. Ale drastycznie wyższe koszty pracownicze jednostek dominujących widoczne w kwartalnych sprawozdaniach są głównie efektem konieczności sfinansowania odpraw i odszkodowań zwolnionych menedżerów z poprzednich zarządów. Spółki przyznają się do tego w mniej lub bardziej zawoalowany sposób.

Z kolei znaczący wzrost kosztów w skonsolidowanym sprawozdaniu Enei wynika z faktu przejęcia lubelskiej Bogdanki.

Nowe układy i możliwe redukcje

Większość spółek nie przewiduje w najbliższym czasie renegocjacji obowiązujących warunków zatrudnienia pracowników, ani ogłaszania kolejnych programów dobrowolnych odejść. Jedynie Bogdanka sygnalizuje, że prowadzi stały dialog ze stroną społeczną, a teraz dodatkowo uważnie obserwuje działania śląskich kopalń w zakresie potencjalnych zmian do układów zbiorowych pracy. W PGG jest na to czas do końca przyszłego roku, a JSW ma układ trzyletni kończący się wraz z 2018 r. Producent koksu zapowiada, że do końca przyszłego roku ze spółki i zależnej od niej firmy SIG odejdzie 2,2 tys. osób. Zostanie 20,5 tys. osób.

Z kolei Tauron w tym roku zapowiada spadek osobowego funduszu wynagrodzeń bez kosztów zarządu, a w ramach programu oszczędności w obszarze HR poza optymalizacją zatrudnienia mówi też o obniżeniu świadczeń dodatkowych dla pracowników. Efektem tegorocznego PDO zrealizowanego w sześciu spółkach koncernu są odejścia do 30 września ok. 380 pracowników grupy. Do końca roku będzie ich łącznie ok. 580. – Osiągnięte z tego tytułu oszczędności wyniosą ok. 13,8 mln zł – informuje Wąsowicz.

Szansą na znaczącą redukcję kosztów pracowniczych w PGE byłoby wykorzystanie wygasających w przyszłym roku gwarancji zatrudnienia. Tymczasem w Bełchatowie – jak przekazał nam Andrzej Nalepa, szef ZZPRC w największej elektrowni grupy – w dyskusjach działaczy z zarządem pojawił się postulat ich przedłużenia. – To byłby kolejny wieloletni układ, ale już nie obwarowany tak sztywnym katalogiem uzgodnień jak w ostatnim dziesięcioleciu – wskazuje Nalepa. Zastrzega przy tym, że rozmowy są na razie na wstępnym etapie, a ich pierwszą częścią będzie uzgadnianie liczby etatów w poszczególnych liniach biznesowych grupy. – W Elektrowni Bełchatów poziom zatrudnienia gwarantujący bezpieczeństwo pracy to 3,2 tys. osób. Tymczasem zarząd chciałby około 10-proc. redukcji. Podobnie jest też w innych spółkach zależnych – twierdzi Nalepa. Zaznacza przy tym, że choć obecne władze spółki są bardziej chętne do rozmów z działaczami, to sam ich przebieg jest równie trudny jak kiedyś. Z informacji płynących z innych spółek PGE wynika, że przegląd kadr już się rozpoczął. Sporych zwolnień spodziewają się pracownicy atomowej spółki PGE EJ1, która w okrojonym składzie może przenieść się na ul. Mysią. W PGE GiEK, gdzie znajduje się m.in. Bełchatów, może dojść do 7 proc. redukcji, do ok. 15 tys. osób. Ale w całej grupie w ciągu dziesięciu lat i tak nastąpi spadek zatrudnienia w wyniku tzw. wymiany pokoleniowej – ok. 20 proc. załogi odejdzie na emeryturę, a 28 proc. nabędzie uprawnienia do wcześniejszych świadczeń.

– Jeśli miałyby się potwierdzić informacje o przedłużeniu gwarancji pracowniczych w PGE, to świadczyłoby to o braku woli do dalszej redukcji kosztów przez spółkę – podkreśla Maj. Dodaje, że dziś widać wyraźną zmianę optyki. Zwłaszcza, że ze strony głównego właściciela, który skupia się na gaszeniu pożaru w górnictwie, nie ma nacisków na duże zwolnienia także w energetyce. – Skutek jest taki, że spółki nie tną już kosztów tak szybko, jak miało to miejsce zaraz po IPO, od których de facto zaczęło się poprawianie efektywności polskiej energetyki – dodaje analityk. – Podejście obecnej władzy bardziej skupia się na ochronie miejsc pracy. Można się więc domyślać, że także w spółkach z udziałem Skarbu Państwa silniej słyszany jest głos związkowców – wtóruje Niedzielewski.

[email protected]

Surowce i paliwa
Orlen chce Nowej Chemii zamiast Olefin III
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Surowce i paliwa
MOL stawia na dalszy rozwój sieci stacji paliw
Surowce i paliwa
Orlen bez sukcesów w Chinach
Surowce i paliwa
Mniej gazu po fuzji Orlenu z Lotosem i PGNiG
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Surowce i paliwa
Obecny i były zarząd Orlenu oskarżają się nawzajem
Surowce i paliwa
JSW szuka optymalizacji kosztów. Bogdanka może pomóc