Podczas ostatnich sesji giełdowi inwestorzy wyjątkowo nisko wyceniali akcje Lotosu. W czwartek ich kurs mieścił się w dość wąskich widełkach 38–39 zł. Dzień wcześniej spadał nawet do 37,42 zł. Tak niskich cen walorów gdańskiego koncernu nie było nawet w marcu, podczas panicznej wyprzedaży spowodowanej rozprzestrzenianiem się pandemii koronawirusa i będących jej następstwem obaw o przyszłość polskiej i światowej gospodarki. Co więcej, ostatnio transakcje po tak niskim kursie jak obecnie zawierano ponad trzy i pół roku temu, czyli na początku 2017 r.
Niskie marże
W ocenie analityków są dwie podstawowe przyczyny obecnych przecen. – Niskie notowania akcji Lotosu są m.in. wynikiem nie najlepszego otoczenia makroekonomicznego, w tym niskich marż rafineryjnych i dyferencjału Brent/Ural (różnica w cenie między ropą wydobywaną spod dna Morza Północnego i rosyjską, którą głównie przetwarzają polskie rafinerie – red.). Drugi czynnik związany jest z obawami inwestorów dotyczącymi planowanego przejęcia spółki przez PKN Orlen – mówi Kamil Kliszcz, analityk DM mBanku. Dodaje, że mniejszościowi akcjonariusze boją się zarówno tego, że nie dojdzie do ogłoszenia wezwania po satysfakcjonującej dla nich cenie, jak i do pogorszenia kondycji finansowej Lotosu po finalizacji fuzji.
Wprawdzie od końca ubiegłego roku koncern nie publikuje danych dotyczących wielkości osiąganej marży rafineryjnej, ale po informacjach na ten temat publikowanych przez inne koncerny widać, że jej poziom jest obecnie na światowych rynkach zdecydowanie niższy niż w tym samym czasie 2019 r., a nawet 2018 r.
Powodów do optymizmu nie dają też niedawne informacje o braku zakładanych efektów ekonomicznych nowo wybudowanych instalacji EFRA. Pierwotnie dzięki nim chciano uzyskać wzrost marży na przerobie każdej baryłki ropy o ok. 2 USD. W II kwartale tego roku było to średnio poniżej 1 USD. To m.in. konsekwencja przecen oleju napędowego, którego teraz przedsiębiorstwo może produkować znacznie więcej niż przed zakończeniem sztandarowego projektu EFRA.
Powinno być lepiej
Kolejne tygodnie mogą być jednak dla akcjonariuszy Lotosu lepsze, niż miało to miejsce ostatnio. – W mojej ocenie negatywne czynniki zostały już mocno zdyskontowane w kursie. Co więcej, nie można popadać w zbyt duże skrajności i tak jak wcześniej oczekiwano, że Orlen będzie kupował walory gdańskiej firmy niemal po każdej cenie, tak teraz trudno znaleźć racjonalne przesłanki, że w ogóle nie będzie się liczył z mniejszościowymi akcjonariuszami – twierdzi Kliszcz. Jego zdaniem w najbliższym czasie można również oczekiwać poprawy marż, co powinno pozytywnie wpłynąć na rezultaty osiągane przez koncern.