Guillen w swojej książce „2030" wskazuje na tytułowy rok jako „koniec świata, jaki znamy". W czym ma się przejawiać ta „apokalipsa"? Przede wszystkim w dalszym przenoszeniu centrum gospodarki globalnej poza USA i Europę. Trendy demograficzne są nieubłagane i to klasa średnia z Azji będzie coraz bardziej dominować liczebnie. Azja Wschodnia długo się jednak dominacją nie na nacieszy. Dzietność w krajach takich jak Chiny czy Korea Płd. jest bardzo niska i miejscowe społeczeństwa będą się starzeć szybciej niż europejskie. Czyżby więc nadszedł czas na wzrost roli Afryki? Autor widzi dobre perspektywy przed tym kontynentem – głównie ze względu na demografię i rewolucję cyfrową. Omawia również kwestię bogacenia się kobiet, do których w 2030 r. ma należeć już 55 proc. globalnego majątku. Przygląda się również temu, jak mogą ewoluować kwestie majątkowe w poszczególnych pokoleniach. W ludziach starszych widzi niedocenianych klientów, którzy za jakiś czas mogą ustalać trendy na wielu rynkach. Guillen omawia także trendy związane z rozwojem technologii (w tym blockchaina) i ewolucję miast oraz relację tego procesu ze zmianami klimatycznymi. W 2030 r. miasta mają zajmować 1,1 proc. powierzchni Ziemi i być zamieszkiwane przez 60 proc. jej ludności, a przy tym wytwarzać 80 proc. emisji gazów cieplarnianych. Wizja Guillena jest niewątpliwie ciekawa i poparta wieloma argumentami. Nie ze wszystkimi jego prognozami się zgadzam – moim zdaniem zbyt optymistycznie patrzy on choćby na perspektywy rozwojowe Afryki czy na wpływ kobiet na rynki finansowe. Niemniej jego książkę czyta się przyjemnie. Każdemu z nas potrzebna jest taka futurologiczna gimnastyka umysłu. HK