Po tąpnięciu rynków w marcu kwiecień był zaskakująco udany dla posiadaczy akcji. Z kolei silne spadki miały miejsce na rynku ropy naftowej. W takich nietypowych warunkach średni wynik w portfelu walut, surowców i indeksów akcji wyniósł 0,7 proc. pod kreską. Część pozycji w ogóle się nie zrealizowała, jednak czterem analitykom udało się pomnożyć kapitał.
Stabilizacja rynku ropy
Miesiąc temu wydawało się, że cena ropy w okolicy 20 dolarów za baryłkę jest nie do utrzymania. Analitycy, którzy zdecydowali się prognozować zachowanie ceny tego surowca, stawiali na odreagowanie w górę. Doszło jednak do kolejnego załamania, które przyniosło anomalie na rynku. Kolejne kraje zaczynają luzować obostrzenia, jakie nałożyły w związku z pandemią koronawirusa, dzięki czemu popyt na ropę się odradza. Jeszcze przed końcem kwietnia cena dotarła w okolice 18 dolarów za baryłkę, a początek maja przyniósł umocnienie w okolicy 25 dolarów. Zdaniem analityków notowania mogą dotrzeć do około 30 dolarów za baryłkę, jednak perspektywy dla ropy wciąż nie wyglądają najlepiej. Rafał Sadoch z DM mBanku przyznaje, że czarne złoto ma za sobą trudny okres i choć nie można wykluczać spadku do 20 dolarów, to w średnim terminie normalizacja zapasów ropy powinna sprzyjać odbiciu. Bardziej optymistyczny jest Marcin Kiepas z Tickmill. – Ogromne wyprzedanie, kapitulacja popytu w momencie wygasania majowych kontraktów, wzrostowe dywergencje na wskaźnikach i oczekiwany wzrost popytu po odmrożeniu gospodarek przy jednoczesnym ograniczeniu podaży sprowokowanym nieopłacalnością produkcji po obecnych cenach – analizuje. Według Kiepasa wszystkie te czynniki wskazują, że ropa średnioterminowy dołek ma już za sobą.
Wraz z ropą naftową zwyżkować ma także złoto. – Powrót obaw o fundamenty, pomimo dostarczania nielimitowanej płynności przez banki centralne, sprzyja bezpiecznym aktywom – argumentuje Sobiesław Kozłowski z Noble Securities. – Również w dalszej perspektywie obawy przed inflacją wydają się uśpione, co przypomina koniec lat 60. XX w. Natomiast w latach 70. notowania złota wzrosły blisko 14,6 razy – wspomina Kozłowski. Optymistyczne nastawienie do złota ma też Andrzej Kiedrowicz. Jego zdaniem konsolidacja wokół 1700 dolarów za uncję może się skończyć kolejną falą wzrostu, jeśli na rynek powróci ryzyko. – Na taki scenariusz zaczynają wskazywać umacniający się jen, spadek rentowności amerykańskich obligacji skarbowych oraz powrót do spadków amerykańskich indeksów giełdowych – uważa Kiedrowicz.
Spadki akcji
W kwietniu szczególnie mocne były amerykańskie spółki. W maju większość analityków spodziewa się zmiany trendu. Według Marka Rogalskiego z DM BOŚ proces znoszenia blokad gospodarczych nałożonych w związku z pandemią może przynieść sporo rozczarowań, co przełoży się na postrzeganie amerykańskich spółek. – Ciekawym wątkiem znowu mogą się okazać tarcia amerykańsko-chińskie – przypomina Rogalski.