W efekcie kurs euro do dolara w ostatnich dniach przełamał poziom 1,10 dol. Tak nisko, jak teraz, amerykańska waluta nie była notowana od ponad roku.

Postępujący spadek tempa wzrostu cen w USA to wyraźny sygnał dla amerykańskich władz monetarnych, by poważniej zacząć myśleć o zakończeniu cyklu podwyżek. Tym bardziej że za rogiem nadal czai się recesja, co w nieco dłuższej perspektywie może już wymagać luzowania polityki pieniężnej. – Dane o inflacji nie przesądzają, że marcowa podwyżka stóp procentowych Fed była ostatnią. Spodziewamy się, że na posiedzeniu 3 maja cykl zostanie sfinalizowany ruchem o 25 pkt baz., do przedziału 5,0–5,25 proc. W przeszłości na przejście Rezerwy Federalnej do obniżek kosztu pieniądza przeciętnie nie trzeba było czekać dłużej niż kilka miesięcy. Inwestorzy obawiający się recesji w USA, której ryzyko dodatkowo rośnie po pojawieniu się napięć w amerykańskim sektorze bankowym, obstawiają, że historia się powtórzy. W ich ocenie przed końcem roku stopy będą obniżane pod wpływem hamowania gospodarki – wyjaśnia Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl. Zaznacza jednak, że na razie pozostaje to pieśnią przyszłości, a faktem jest uporczywa inflacja bazowa. – Niezależnie od tego, czy Fed w najbliższych miesiącach ostatecznie przejdzie do luzowania polityki, nastawienie amerykańskich władz pieniężnych zmuszonych brać mocniej pod uwagę zagrożenia dla stabilności finansowej powinno być łagodniejsze od kursu obranego przez Europejski Bank Centralny. Niepewność dotycząca perspektyw amerykańskiego wzrostu gospodarczego połączona z bardziej optymistycznymi prognozami dla strefy euro to kolejna przesłanka za pogłębieniem słabości dolara – wskazuje ekspert.

Czytaj więcej

Polski złoty korzysta ze słabości dolara

Warto zauważyć, że dolar systematycznie traci od wczesnej jesieni zeszłego roku, gdy Europa stała w obliczu kryzys energetycznego. Wówczas za jedno euro płacono tylko 0,96 dolara. Od tamtej pory amerykańska waluta straciła względem wspólnej europejskiej blisko 15 proc.