Fundusze nieruchomości mają ogromne problemy ze sprzedażą portfela. Kolejnych dużych ofert dla inwestorów indywidualnych nikt nie planuje. – Nieruchomości nie cieszyły się ostatnio popularnością ze względu na stale spadające ceny. Oferty zamkniętych funduszy nieruchomości (FIZ) mogą oczywiście znów się pojawić na rynku, ale to zależy od koniunktury – prognozuje Paweł Grząbka, właściciel firmy doradczej CEE Property Group. Dziś do kupienia pozostają ewentualnie certyfikaty na rynku wtórnym, których stawki zaczynają się od 700–800 zł za sztukę. Nie wzbudzają jednak większego zainteresowania. Inwestorów odstrasza nie tylko dotychczasowe niepowodzenie FIZ. Jak bowiem zauważa Michał Koślacz, przedstawiciel zarządu Grupy Capital Park, na rynku nie ma dziś atrakcyjnych ofert, które gwarantowałyby regularnie wypłacaną dywidendę.
Trudny rynek
Największe fundusze, które rozpoczęły działalność w latach 2006–2008, dały możliwość inwestowania głównie w nieruchomości mieszkaniowe i komercyjne. Później skoncentrowały się już tylko na obiektach komercyjnych. – Niestety, dziś niektóre wyceny wykazują nawet straty nominalne, nie wspominając już o inflacji – podkreśla Łukasz Madej, szef firmy doradczej ProDevelopment.
Zdaniem Koślacza fundusze nieruchomościowe przyjęły zbyt krótki okres działania, przewidując pięć lat na wyjście z inwestycji. – Takie podmioty powinny założyć w statutach nieokreślony czas. Dzięki temu spokojnie przeczekałyby kryzys. Ponadto nasz rynek nieruchomości ciągle znajduje się w początkowej fazie rozwoju. Nie mamy nawet odpowiednich ram prawnych, by mógł się w pełni rozwinąć. Na przykład w Polsce nie mają szans fundusze typu REIT (Real Estate Investment Trust), które wypłacają udziałowcom dywidendę z zysków z najmu nieruchomości, bez konieczności odprowadzania podatku dochodowego. REIT-y napędzały zagraniczne rynki już w latach 60. – opowiada Koślacz.
Według Madeja trudno dziś zgromadzić kilkadziesiąt milionów złotych z rynku detalicznego na FIZ inwestujący w nieruchomości, a koszty przygotowania takiego produktu są znaczne. – Wprawdzie rynek komercyjny w ostatnich dwóch latach pozostawał w dobrej kondycji. Jednak inwestorzy nie byli skorzy do wykładania kapitału ze względu na słabe wyniki funduszy inwestujących w obiekty komercyjne. Do tego należy dodać ogólną awersję do rynku nieruchomości. W konsekwencji instytucje posiadające możliwości tworzenia FIZ-ów koncentrują się na innych produktach, np. w złocie czy w surowcach – twierdzi Madej.
Niektóre podmioty próbowały szczęścia na zagranicznych rynkach, szukając ofert np. w Bułgarii czy Rumunii, a więc krajach stosunkowo tanich, z potencjałem do wzrostu cen nieruchomości. Jednak również bez większego powodzenia. – Klienci chcą znać i rozumieć rynek, w jakim mają być lokowane ich środki. Dlatego nikt nie odważył się na uruchomienie funduszy inwestujących np. pieniądze Polaków w Brazylii czy innych dalekich rynkach, gdzie roczne wzrosty cen są nawet dwucyfrowe – opowiada Madej.