Transfer z zarządu do rady nadzorczej to dla niektórych prezesów szansa na to, żeby po wielu latach wytężonej pracy wreszcie odpocząć, nie tracąc przy tym kontaktu ani z branżą, ani z firmą, której poświęciło się tak wiele czasu i energii. Zwłaszcza jeśli taka osoba jest również znaczącym akcjonariuszem w spółce. Praktyka pokazuje jednak, że zmiana fotela nie zawsze oznacza, że były prezes ma mniejszy wpływ na rozwój firmy i nie zawsze gwarantuje, że ma on więcej czasu dla siebie. Dziś kończy się kadencja prezesa Apatora Janusza Niedźwieckiego, który przez 13 lat kierował spółką produkującą liczniki. Jak przekonują analitycy, w tym przypadku tak długa prezesura to dowód na to, że Niedźwiecki był pozytywnie oceniany przez rynek, a główni akcjonariusze spółki darzyli go dużym zaufaniem. Sam Niedźwiecki nie posiada znacznego pakietu akcji Apatora – na dzień 15 maja kontrolował pakiet stanowiący 1,3 proc. udziału w kapitale spółki i 3,08 proc. głosów na walnym zgromadzeniu. – Gdyby sam nie zrezygnował, pewnie dalej kierowałby Apatorem – twierdzi Michał Sztabler, analityk DM Trigon.
Rynek gotowy na zmiany
Reelekcji jednak nie będzie, ale ta informacja dzisiaj raczej nie wstrząśnie rynkiem. Już od roku bowiem wiadomo, że Niedźwiecki nie będzie się ubiegał o powołanie na kolejną kadencję. Od kilku miesięcy wiadomo też, że jego następcą będzie Andrzej Szostak. Kandydat przez pół roku szkolił się u boku prezesa, zdobywał informacje o rynku i spółce oraz tworzył własną wizję rozwoju grupy. To wciąż rzadko spotykany sposób przekazywania władzy, choć bardzo dobrze oceniany przez ekspertów. – Takie wcześniejsze przygotowywanie inwestorów na zmiany to moim zdaniem bardzo dobry pomysł – twierdzi Sztabler.
Przykład z Apatora mogłyby brać zwłaszcza giełdowe spółki z udziałem Skarbu Państwa, gdzie chyba najczęściej zdarzają się nagłe odwołania prezesów, a w ich miejsce powoływani są kolejni, którzy nie zawsze mogą się pochwalić wiedzą o branży, w której dana spółka działa. Przygotowując rynek na zmiany, można uniknąć nagłego załamania notowań spółki.
Nowy prezes Apatora nie będzie miał łatwego zadania. Podczas swojej kadencji nie uniknie porównań do Niedźwieckiego, który ma za sobą sporo sukcesów. – W ostatnim czasie udało mu się zrestrukturyzować wszystkie spółki zależne należące do grupy i zbudować jej silną pozycję w kraju. Kolejnym krokiem powinien być rozwój firmy w Europie i to będzie wyzwanie już dla nowego prezesa, który jest specem od fuzji i przejęć. Dzięki przejęciu firmy brytyjskiej, przed Apatorem otworzą się drzwi do dużego rynku Europy Zachodniej. Wiele wskazuje na to, że nie jest to ostatnia akwizycja spółki – podkreśla Sztabler. Z kolei Niedźwiecki, choć doradzał Szostakowi w tworzeniu nowych kierunków działania grupy, nie zamierza się wtrącać w działalność operacyjną. – To nie jest rolą członka rady nadzorczej – tłumaczy Niedźwiecki. Czy tak będzie? Czas pokaże.
Zasłużony odpoczynek?
Decyzję o zwolnieniu sterów w giełdowej spółce i przejściu do rady nadzorczej podjął również Bogusław Kott, który stoi na czele Banku Millennium od momentu jego powstania. W fotelu prezesa spędził prawie ćwierć wieku i w związku z tym jest najdłużej panującym prezesem banku w Polsce. Również w tym przypadku inwestorzy dowiedzieli się o decyzji prezesa jeszcze w ubiegłym roku. Kott został powołany w skład rady nadzorczej już 20 kwietnia 2012 r., podczas walnego zgromadzenia. W uchwale zawarta została adnotacja, że powołanie to nastąpi pod warunkiem złożenia przez Kotta rezygnacji ze stanowiska prezesa. Kiedy nastąpi transfer? Tego jeszcze nie wiemy, ale pewne jest, że stanie się to najwcześniej 1 lipca tego roku. Tak bowiem zostało zapisane w uchwale walnego zgromadzenia.