Prezesi oddają stery w inne ręce, a sami idą do rad nadzorczych

Po latach zasiadania w zarządzie niektórzy prezesi giełdowych spółek wolą odsunąć się w cień i doglądać firmę z fotela członka rady nadzorczej. Powody takich decyzji są różne, ale cel jest jeden – ustąpić miejsca osobie ze świeżym spojrzeniem na spółkę i z nowymi pomysłami. Zdarza się jednak, że w kryzysowej sytuacji były prezes znów musi wziąć sprawy w swoje ręce.

Aktualizacja: 25.06.2013 13:04 Publikacja: 25.06.2013 11:00

Bogusław Kott, prezes Banku Millennium

Bogusław Kott, prezes Banku Millennium

Foto: Fotorzepa, Marek Dąbrowski "Dąb" Marek Dąbrowski

Transfer z zarządu do rady nadzorczej to dla niektórych prezesów szansa na to, żeby po wielu latach wytężonej pracy wreszcie odpocząć, nie tracąc przy tym kontaktu ani z branżą, ani z firmą, której poświęciło się tak wiele czasu i energii. Zwłaszcza jeśli taka osoba jest również znaczącym akcjonariuszem w spółce. Praktyka pokazuje jednak, że zmiana fotela nie zawsze oznacza, że były prezes ma mniejszy wpływ na rozwój firmy i nie zawsze gwarantuje, że ma on więcej czasu dla siebie. Dziś kończy się kadencja prezesa Apatora Janusza Niedźwieckiego, który przez 13 lat kierował spółką produkującą liczniki. Jak przekonują analitycy, w tym przypadku tak długa prezesura to dowód na to, że Niedźwiecki był pozytywnie oceniany przez rynek, a główni akcjonariusze spółki darzyli go dużym zaufaniem. Sam Niedźwiecki nie posiada znacznego pakietu akcji Apatora – na dzień 15 maja kontrolował pakiet stanowiący 1,3 proc. udziału w kapitale spółki i 3,08 proc. głosów na walnym zgromadzeniu. – Gdyby sam nie zrezygnował, pewnie dalej kierowałby Apatorem – twierdzi Michał Sztabler, analityk DM Trigon.

Rynek gotowy na zmiany

Reelekcji jednak nie będzie, ale ta informacja dzisiaj raczej nie wstrząśnie rynkiem. Już od roku bowiem wiadomo, że Niedźwiecki nie będzie się ubiegał o powołanie na kolejną kadencję. Od kilku miesięcy wiadomo też, że jego następcą będzie Andrzej Szostak. Kandydat przez pół roku szkolił się u boku prezesa, zdobywał informacje o rynku i spółce oraz tworzył własną wizję rozwoju grupy. To wciąż rzadko spotykany sposób przekazywania władzy, choć bardzo dobrze oceniany przez ekspertów. – Takie wcześniejsze przygotowywanie inwestorów na zmiany to moim zdaniem bardzo dobry pomysł – twierdzi  Sztabler.

Przykład z Apatora mogłyby brać zwłaszcza giełdowe spółki z udziałem Skarbu Państwa, gdzie chyba najczęściej zdarzają się nagłe odwołania prezesów, a w ich miejsce powoływani są kolejni, którzy nie zawsze mogą się pochwalić wiedzą o branży, w której dana spółka działa. Przygotowując rynek na zmiany, można uniknąć nagłego załamania notowań spółki.

Nowy prezes Apatora nie będzie miał łatwego zadania. Podczas swojej kadencji nie uniknie porównań do Niedźwieckiego, który ma za sobą sporo sukcesów. – W ostatnim czasie udało mu się zrestrukturyzować wszystkie spółki zależne należące do grupy i zbudować jej silną pozycję w kraju. Kolejnym krokiem powinien być rozwój firmy w Europie i to będzie wyzwanie już dla nowego prezesa, który jest specem od fuzji i przejęć. Dzięki przejęciu firmy brytyjskiej, przed Apatorem otworzą się drzwi do dużego rynku Europy Zachodniej. Wiele wskazuje na to, że nie jest to ostatnia akwizycja spółki – podkreśla Sztabler.  Z kolei Niedźwiecki, choć doradzał Szostakowi w tworzeniu nowych kierunków działania grupy, nie zamierza się wtrącać w działalność operacyjną.  – To nie jest rolą członka rady nadzorczej – tłumaczy Niedźwiecki. Czy tak będzie? Czas pokaże.

Zasłużony odpoczynek?

Decyzję o zwolnieniu sterów w giełdowej spółce i przejściu do rady nadzorczej podjął również Bogusław Kott, który stoi na czele Banku Millennium od momentu jego powstania. W fotelu prezesa spędził prawie ćwierć wieku i w związku z tym jest najdłużej panującym prezesem banku w Polsce. Również w tym przypadku inwestorzy dowiedzieli się o decyzji prezesa jeszcze w ubiegłym roku. Kott został powołany w skład rady nadzorczej już 20 kwietnia 2012 r., podczas walnego zgromadzenia. W uchwale zawarta została adnotacja, że powołanie to nastąpi pod warunkiem złożenia przez Kotta rezygnacji ze stanowiska prezesa. Kiedy nastąpi transfer? Tego jeszcze nie wiemy, ale pewne jest, że stanie się to najwcześniej 1 lipca tego roku. Tak bowiem zostało zapisane w uchwale walnego zgromadzenia.

Zgodnie z pierwotnymi założeniami Kott jeszcze na stanowisku prezesa miał ściśle współpracować z radą nadzorczą w zakresie poszukiwania i wyboru kandydata na jego stanowisko. Później jego rola miałaby polegać na organizacji komitetu strategicznego rady nadzorczej, odpowiedzialnego za przegląd i aktualizację strategii działania banku, jego pozycji konkurencyjnej oraz kluczowych wyzwań, przed którymi stanie spółka, a także za monitorowanie na bieżąco wszystkich obszarów działania mających strategiczne znaczenie dla realizacji planów biznesowych i rozwojowych banku. Wygląda więc na to, że Bogusław Kott jeszcze nie uda się na zasłużony odpoczynek i wciąż będzie miał pełne ręce roboty.

23 lata Artur Kawa kierował firmą, która dziś nosi nazwę Emperia

Stale aktywny

Wciąż zapracowany, pomimo ustąpienia z funkcji prezesa w 2011 roku, jest też Krzysztof Domarecki, dziś przewodniczący rady nadzorczej Seleny FM.  Tak jak jeszcze kilka lat temu trudno było mu wygospodarować czas choćby na rozmowę z dziennikarzami, tak i teraz jego kalendarz jest wypełniony spotkaniami.  To  nie pierwszy raz, kiedy po latach budowania biznesu Domarecki przekazał kierownictwo w inne ręce. W latach 90. szefował pierwszej spółce w grupie – Selenie, specjalizującej się w sprzedaży artykułów chemii budowlanej w Polsce. Oddał stery dopiero wtedy, gdy spółka miała już ugruntowaną pozycję rynkową w kraju. Domarecki mógł wówczas się skoncentrować na rozwoju międzynarodowego biznesu i rozwijać firmę Selena FM, która odpowiada dziś za strategię rozwoju całej grupy. Domarecki jest też głównym akcjonariuszem tej spółki – jego udział w kapitale z podmiotami zależnymi sięga 77 proc. Fotel prezesa Seleny FM oddał dopiero po 20 latach, a nowym szefem firmy został Jarosław Michniuk.

- Przejście z zarządu do nadzoru nie było nagłą decyzją, ale zostało zaplanowane już kilka lat wcześniej – wyjaśnia dziś Domarecki. - Z perspektywy czasu uważam, że to było dobre posunięcie, bo udało się wykreować profesjonalny zarząd i mocną radę nadzorczą, której wtedy w spółce brakowało. Dziś rada ta jest silnym merytorycznym partnerem dla zarządu. Cały czas aktywnie uczestniczę w życiu spółki, ale moje obowiązki są inne niż wcześniej. Mogę sobie pozwolić na realizację własnych projektów inwestycyjnych, a także na dłuższe wyjazdy biznesowe. Ostatnio na przykład poleciałem na miesiąc do Azji w sprawach biznesowych, co może przynieść wiele dobrego Selenie, a na co nie mógłbym sobie pozwolić będąc prezesem spółki – zaznacza.

Również eksperci przyznają, że prawdopodobnie był to dobry ruch. – Trudno jest jednoznacznie ocenić już dziś, czy zmiana prezesa w Selenie wyszła spółce na dobre, z pewnością jednak część negatywnych tendencji została zatrzymana – zaznacza  Krzysztof Pado, analityk BDM. Dodaje jednocześnie, że działalność spółki jest mocno uzależniona od czynników zewnętrznych, takich jak ceny surowców ropopochodnych, a te już po ustąpieniu prezesa Domareckiego przestały dynamicznie rosnąć. Wpłynęło to na ustabilizowanie sytuacji spółki. – Niewątpliwie jednak Domarecki popełnił swego czasu kilka błędów i myślę, że dlatego ustąpił ze stanowiska. Chciał zrobić z Seleny koncern globalny i zawojować takie rynki, jak Chiny czy Hiszpania. Akurat te kierunki rozwoju okazały się chybione, a tamtejsze spółki zaciążyły na wynikach całej grupy. Selena pozyskała więc menedżera z branży, który miał zrestrukturyzować spółkę. Nowy prezes wciąż ma jeszcze sporo do zrobienia – twierdzi Pado.

21 lat w zarządzie Seco/Warwick zasiadał Andrzej Zawistowski

By uniknąć dwuwładzy

W 2012 roku, po 21 latach obecności w zarządzie, w cień postanowił się odsunąć Andrzej Zawistowski, wiceprezes  producenta pieców do obróbki metali Seco/Warwick. Do jego przejścia do rady nadzorczej doszło w momencie, gdy za sterami spółki stanął nowy prezes Paweł Wyrzykowski. Jak tłumaczył Zawistowski, we współpracy z poprzednim prezesem nie było jasno rozdzielonych kompetencji i czasami można było odnieść wrażenie, że w spółce panuje dwuwładza. I rzeczywiście – dziennikarze zainteresowani działalnością spółki chętniej kontaktowali się właśnie z wiceprezesem Zawistowskim niż z ówczesnym szefem. Taki układ nie podobał się zarówno jemu, jak i Wyrzykowskiemu. – To nie było najlepsze rozwiązanie. Dlatego gdy od lutego władzę w firmie przejął nowy prezes, postanowiliśmy wyraźnie rozgraniczyć nasze funkcje – mówił wtedy Zawistowski. W ten sposób nowy szef zajął się realizacją strategii, a były wiceszef przeszedł do nadzoru. Od początku jednak Zawistowski zapowiadał, że wciąż będzie aktywnie uczestniczyć w życiu spółki i wspierać zarząd swoją wiedzą i doświadczeniem.

Natomiast na początku tego roku od kierowania spółką odsunął się Artur Kawa, założyciel handlowej Emperii i jej wieloletni prezes. 10 kwietnia stanął on na czele rady nadzorczej Emperii, ale to, że rozważa przejście do nadzoru, sygnalizował już kilka miesięcy wcześniej. Dał sobie czas na przygotowanie strategii dla grupy i zaprezentowanie jej inwestorom. Nic więc dziwnego, że rynek spokojnie zareagował na zmiany. Zaskoczeniem nie był też wybór nowego szefa, którym został dotychczasowy wiceprezes Dariusz Kalinowski. Tego można się było spodziewać, bo był on szefem Stokrotki, najważniejszego obecnie biznesu Emperii. Zgodnie z planem ta sieć sklepów ma się dynamicznie rozwijać w najbliższych latach, a jej  rozwojem ma pokierować właśnie Kalinowski.

Rozstania i powroty

Praktyka pokazuje, że prezesi, którzy decydują się na usunięcie w cień, nie zawsze pozostają w tym cieniu na zawsze. Tak było w przypadku Sylwestra Cacka, znaczącego akcjonariusza Sfinksa. Od czerwca 2009 roku do kwietnia 2010 roku piastował on funkcję prezesa gastronomicznej spółki, po czym przeszedł do nadzoru. Tymczasem Sfinks popadł w poważne tarapaty finansowe i 2010 rok zakończył ze stratą netto sięgającą prawie 37 mln zł. Firmie nie pomagała trudna sytuacja na rynku gastronomicznym, która spowodowała, że wiele spółek z branży zdecydowało się na zamknięcie swoich lokali.  Ostatecznie w sierpniu 2011 roku Cacek znów stanął na czele spółki.

– Teraz, gdy stoi ona w przededniu wdrożenia wielu strategicznych projektów, chciałbym wesprzeć ją swoim doświadczeniem i ponownie zaangażować się operacyjnie – tłumaczył wówczas Cacek. Nie szczędził jednocześnie słów pochwały dla dotychczasowego zarządu, który przeprowadził spółkę przez trudne negocjacje z bankami, doprowadził do wejścia w życie porozumienia restrukturyzacyjnego i zrealizował nową emisję akcji.

Dziś spółka poprawia rentowność i zdaje się, że powoli wychodzi na prostą. Grupa Sfinks, do której należą sieci restauracji Sphinx, WOOK i Chłopskie Jadło, wypracowała w I kwartale tego roku 4,5 mln zł zysku ze sprzedaży, co oznacza zwiększenie rentowności o 22 proc. w stosunku do analogicznego okresu 2012 roku. . Niewykluczone, że najgorsze Sfinks ma już za sobą.

Ciekawe, jak długo tym razem Sylwester Cacek będzie kierować spółką i kiedy zdecyduje się ponownie oddać stery w inne ręce.

Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza