Wrócą i praca, i wzrost gospodarczy

Jeśli dzisiaj przyjrzymy się poszczególnym krajom to widać, że szybko są tam wprowadzane zmiany w regulacjach, umożliwiające jego bardziej efektywne działanie - mówi Bert Colijn, główny ekonomista ds. rynku pracy Conference Board

Aktualizacja: 12.02.2017 23:58 Publikacja: 27.08.2012 06:00

Wrócą i praca, i wzrost gospodarczy

Foto: Lamus Antykwariaty Warszawskie

Jak zmienia się w europejskim kryzysie rynek pracy?

Jeśli dzisiaj przyjrzymy się poszczególnym krajom, zwłaszcza tym, które znajdują się obecnie pod nadzorem tzw. trojki – Komisji Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego, widać, że szybko są tam wprowadzane zmiany w regulacjach, umożliwiające jego bardziej efektywne działanie. Wiadomo, że w Hiszpanii siła robocza była podzielona na dwie grupy – zatrudnionych na czas określony oraz tych na kontrakty stałe, które dawały całkowitą ochronę – a firmom było niesłychanie trudno podejmować decyzje w sprawie zwiększania bądź zmniejszania zatrudnienia. Żeby zmienić tę sytuację, znacząco zostały obniżone obowiązkowe odprawy, jakie musi płacić pracodawca, pozbywając się pracownika. Z jednej strony oznacza to, że firma może taniej pozbyć się pracowników, ale z drugiej korzystnie zmieniło sytuację na rynku, nawet szybciej zaczęły powstawać nowe miejsca pracy. Podobne zmiany szykują się we Włoszech, tak samo w Portugalii i Grecji.

Czy razem ze zmianami na rynku zmieniło się również podejście ludzi do ich pracy? W Polsce na przykład coraz częściej słyszymy, że zmienia się kultura pracy, a sama praca jest bardziej ceniona.

W wymiarze makro tego nie widać. Z pewnością jednak w trudnych czasach pracuje się z większym poświęceniem. Dzisiaj cięcia w firmach, utrata miejsca pracy mają znacznie poważniejsze konsekwencje, niż było to kiedyś, kiedy o nowy etat było łatwo.

W jakich krajach dochodzi do najszybszego wzrostu wydajności pracy?

Najszybciej do tego doszło w Irlandii, i to zarówno jeśli chodzi o bezpośredni wzrost wydajności, jak i to, ile z tego wzrostu zostało uwzględnione w wynagrodzeniach. W tym kraju jest to widoczne zwłaszcza w branżach bardzo zaawansowanych technologicznie i z tego powodu ma to znaczenie dla całej gospodarki, bo do pozytywnych zmian doszło przy trzymaniu kosztów, zaś jednostkowe koszty pracy nawet spadły, co spowodowało wzrost konkurencyjności tego kraju. Podobny wzrost wydajności widzimy także w Hiszpanii. Przy tym spadła tam produkcja, kurczy się PKB, ale liczba godzin niezbędna do ich wypracowania zmniejszyła się jeszcze bardziej. Oczywiście w tej chwili musimy mieć świadomość, że bezrobocie się utrzyma, PKB będzie mniejszy, ale kiedy wzrost powróci, ten kraj także stanie się bardziej konkurencyjny.

O Hiszpanii na samym początku kryzysu mówiło się, że powinna całkowicie zmienić swój model ekonomiczny. Czy sądzi pan, że zmiany na rynku pracy mogą być wstępem do głębszych zmian?

Dla Hiszpanii, Grecji i Portugalii jest teraz bardzo ważne, aby wykorzystać ten moment na przebudowanie gospodarki. Nie tylko ludzie tracą pracę, ale i całe firmy bankrutują, najczęściej najsłabsze, najmniej konkurencyjne. Ale kiedy już inwestycje i zaufanie tam powrócą, rzeczywiście łatwiej będzie powrócić do wzrostu. Naturalnie w tej chwili piętrzą się ogromne trudności, ale kroki, które zostały podjęte w celu ich zakończenia, idą w dobrym kierunku.

Z raportu Conference Board widać, że w krajach takich jak Węgry i Polska też wrasta wydajność. Na ile wynika ona z powodu osłabienia forinta i złotego, a na ile rzeczywiście pracujemy coraz lepiej?

Polska i Węgry mają w strefie europejskiej najwięcej swoich partnerów handlowych, więc słabszy złoty i forint rzeczywiście działały na korzyść waszych eksporterów. Kraje, które przyjęły już euro, mogą wam tylko tego zazdrościć.

Stąd wniosek, że nie warto przyjmować euro?

(Śmiech) Nie powiedziałbym tak. Zostało już dowiedzione, że dla niedużego kraju, który ma znaczące obroty handlowe ze strefą euro, przyjęcie euro jest zdecydowanie korzystne. W przypadku mojego własnego kraju – jestem Holendrem – muszę powiedzieć, że korzyści z przyjęcia euro są ogromne, chociażby z powodu stabilnej sytuacji w handlu. Ale – jak widać – Europa obecnie boryka się z wieloma problemami i nie dziwię się, że zwolenników przyjęcia euro w Polsce jest mniej niż w czasach, kiedy strefa euro jeszcze nie była w kryzysie.

Dlaczego tak trudno jest o zwiększenie wydajności w branży usługowej?

Wyrobami przemysłowymi z łatwością można handlować z całym światem. Każdy produkt wytworzony obecnie w Chinach, Polsce czy Brazylii bez kłopotu może zostać załadowany na statek i wysłany gdziekolwiek. Z usługami nie jest już tak łatwo. Swojego fryzjera ma pani w Polsce i zapewne rzadko zdarza się pani obcinać włosy na Tajwanie. Usługami znacznie trudniej jest obracać. Inna sprawa, że ta branża trudniej dostosowuje się do zmian, w tym do cięcia kosztów i wzrostu wydajności.

To, czego dzisiaj potrzeba Europie, to zdrowego wzrostu gospodarczego. Tylko wtedy wrócą inwestorzy, przyniosą ze sobą zaawansowane technologie i innowacje

Jaki jest wpływ badań Conference Board na potencjalne decyzje inwestorów?

Wiemy, że niektórzy z szefów firm dokładnie czytają nasze raporty. Może się więc zdarzyć, że jakaś firma przeniesie swoją fabrykę do Grecji, właśnie z powodu rosnącej konkurencyjności siły roboczej w tym kraju.

Sądzi pan, że jakiś prezes może podjąć dzisiaj taką decyzję w sytuacji, kiedy nie wiadomo, czy ten kraj pozostanie w strefie euro, gospodarka jest w recesji, a pracownicy sfrustrowani kolejnymi cięciami?

To prawda, Grecja będzie miała trudności jeszcze przez jakiś czas, ale z nich wyjdzie, ale spadek płac jest jednym z czynników wzrostu wydajności, ostatecznie więc ten kraj stanie się bardziej atrakcyjny. To dotyczy wszystkich krajów, gdzie teraz pod kontrolą „trojki" zachodzą zmiany wyciskające „krew, pot i łzy". W efekcie naturalnie nie z dnia na dzień te kraje naprawdę staną się konkurencyjne. W przypadku Irlandii już się tak stało. Mam nadzieję, że wróci tam też zaufanie.

Czy sądzi pan, że te zmiany w wydajności mają szansę pozostać?

Tak, ponieważ na rynku pozostaną firmy zrestrukturyzowane i wydajne. Inne, równie wydajne, wrócą na rynki. Zawsze gruntowana przemiana nieproduktywnego biznesu jest korzystna. Do tego jednak musi zacząć wreszcie zacząć rosnąć produkcja, zatrudnienie musi pójść w górę, przy tym liczba miejsc pracy nie może zwiększać się w tak szybkim tempie, jak będzie rósł PKB, bo znów wpadniemy w pułapkę niskiej wydajności. To, czego dzisiaj potrzeba Europie, to zdrowego wzrostu gospodarczego. Tylko wtedy wrócą inwestorzy, przyniosą ze sobą zaawansowane technologie i innowacje. Bo Unia Europejska ma wszelkie warunki do tego, by znów stała się konkurencyjna.

CV

Bert Co­lijn jest eko­no­mi­stą. Skoń­czył  uni­wer­sy­tet w  Gro­nin­gen na Wy­dzia­le Mię­dzy­na­ro­do­wej Eko­no­mii i Biz­ne­su. Te­ma­tem je­go pra­cy dok­tor­skiej by­ła sta­bil­ność fi­nan­so­wa w stre­fie eu­ro. Ja­ko przed­sta­wi­ciel Con­fe­ren­ce Bo­ard ści­śle współ­pra­cu­je z Unią Eu­ro­pej­ską.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie