Na razie Polsce nie grozi rating śmieciowy, więc nie powinniśmy bić na alarm. Rozbieżność w ocenach różnych agencji wynika z ich różnej metodologii. Natomiast inwestorzy powinni wyciągać średnią z takich ocen. Kolejne werdykty powinny być podobne do tych ostatnich. Dużej obniżki ratingu należałoby się spodziewać w sytuacji, gdyby stosunek długu publicznego do PKB przekroczył standardowe i bezpieczne ramy.
Opozycja eksponuje pogląd, że opinia zachodniego świata o Polsce w związku z działaniami obecnego rządu mocno się pogorszyła. Czy do pana również docierają takie sygnały?
Odbieram takie sygnały, ale kiedy popatrzymy na liczby określające stan polskiej gospodarki, to optyka się zmienia. Te liczby są przecież bardzo dobre. Wydaje się – podkreślam, wydaje się – że ten rząd jest bardziej populistyczny czy też chce mieć w swoich rękach więcej władzy. Ale bronią go właśnie liczby. Polski PKB ma rosnąć w najbliższych latach w tempie powyżej 3 proc., co na tle Europy jest wynikiem bardzo dobrym.
Inwestorzy oczekują jednak od nowego rządu większej aktywności w obszarze prywatyzacji. Równie nieprzychylnie inwestorzy patrzą na plan obniżenia wieku emerytalnego w Polsce. To bowiem może zachwiać całym systemem emerytalnym. Trudno będzie znaleźć na to finansowanie. Rządy będą musiały zwiększać wiek emerytalny, a nie go obniżać. Nie żyjemy w czasach Bismarcka, żyjemy coraz dłużej.
Czy Brexit zmienił nastawienie inwestorów do rynków wschodzących?
Nastawienie inwestorów, którzy lokują pieniądze na rynkach wschodzących, na pewno z powodu Brexitu osłabło. Żyjemy bowiem w dobie globalizacji, która ma swoje dobre i – jak w tym przypadku – złe strony. Zacznijmy od początku. Niewątpliwie wynik głosowania był zaskakujący, a samo sformułowanie pytania w referendum przyczyniło się do takiego rezultatu. Wszystko zaczęło się jednak od Grecji. Tamtejsze banki powinny były ponieść konsekwencje załamania gospodarczego, a dokapitalizowanie ich – orędownikiem takiego działania były przede wszystkim Niemcy – było błędem. To nie spodobało się wielu Europejczykom. Kolejna sprawa, która wpłynęła na nastroje społeczne w Wielkiej Brytanii, a tym samym na wyniki referendum, to nierównomierna redystrybucja bogactwa. Rozczarowanie z tego powodu pojawia się nie tylko w Europie, ale także w USA. Bogacą się banki, korporacje i menedżerowie wysokiego szczebla, a nie klasa średnia.