Złoty jest przewartościowany

Mark Mobius | Z prezesem Templeton Emerging Markets Group rozmawia Tomasz Danelczyk

Publikacja: 28.07.2016 11:00

Złoty jest przewartościowany

Foto: Bloomberg

Giełda w Warszawie miała być dominującym parkietem w regionie. Tymczasem indeksy pikują, a debiutów jest jak na lekarstwo. W wielu spółkach dominujący akcjonariusze wzywają do sprzedaży akcji. Co należy zrobić, aby dostarczyć naszej giełdzie paliwa?

Spółki powinny mieć korzyść z tego, że są notowane na giełdzie. Wobec tego jednym z podstawowych stymulatorów mogłoby być obniżenie podatków dla firm, które chcą mieć status spółki publicznej. Wówczas pojawi się więcej instytucji inwestycyjnych oraz dojdzie do ożywienia branży brokerskiej. To wpłynęłoby na rewitalizację całego systemu.

Czy istnieje duże ryzyko, że dla funduszy inwestycyjnych Warszawa przestanie być ważną alternatywą do lokowania pieniędzy?

To już się dzieje.

Agencja Fitch utrzymała rating Polski na niezmienionym poziomie. Z kolei w styczniu agencja Standard & Poor's nasz rating obniżyła. Skąd wynika różne spojrzenie na Polskę agencji ratingowych i czy brak jednolitego głosu w ocenie stanu polskiej gospodarki to dla inwestorów duże utrudnienie? Jakie mogą być kolejne oceny?

Na razie Polsce nie grozi rating śmieciowy, więc nie powinniśmy bić na alarm. Rozbieżność w ocenach różnych agencji wynika z ich różnej metodologii. Natomiast inwestorzy powinni wyciągać średnią z takich ocen. Kolejne werdykty powinny być podobne do tych ostatnich. Dużej obniżki ratingu należałoby się spodziewać w sytuacji, gdyby stosunek długu publicznego do PKB przekroczył standardowe i bezpieczne ramy.

Opozycja eksponuje pogląd, że opinia zachodniego świata o Polsce w związku z działaniami obecnego rządu mocno się pogorszyła. Czy do pana również docierają takie sygnały?

Odbieram takie sygnały, ale kiedy popatrzymy na liczby określające stan polskiej gospodarki, to optyka się zmienia. Te liczby są przecież bardzo dobre. Wydaje się – podkreślam, wydaje się – że ten rząd jest bardziej populistyczny czy też chce mieć w swoich rękach więcej władzy. Ale bronią go właśnie liczby. Polski PKB ma rosnąć w najbliższych latach w tempie powyżej 3 proc., co na tle Europy jest wynikiem bardzo dobrym.

Inwestorzy oczekują jednak od nowego rządu większej aktywności w obszarze prywatyzacji. Równie nieprzychylnie inwestorzy patrzą na plan obniżenia wieku emerytalnego w Polsce. To bowiem może zachwiać całym systemem emerytalnym. Trudno będzie znaleźć na to finansowanie. Rządy będą musiały zwiększać wiek emerytalny, a nie go obniżać. Nie żyjemy w czasach Bismarcka, żyjemy coraz dłużej.

Czy Brexit zmienił nastawienie inwestorów do rynków wschodzących?

Nastawienie inwestorów, którzy lokują pieniądze na rynkach wschodzących, na pewno z powodu Brexitu osłabło. Żyjemy bowiem w dobie globalizacji, która ma swoje dobre i – jak w tym przypadku – złe strony. Zacznijmy od początku. Niewątpliwie wynik głosowania był zaskakujący, a samo sformułowanie pytania w referendum przyczyniło się do takiego rezultatu. Wszystko zaczęło się jednak od Grecji. Tamtejsze banki powinny były ponieść konsekwencje załamania gospodarczego, a dokapitalizowanie ich – orędownikiem takiego działania były przede wszystkim Niemcy – było błędem. To nie spodobało się wielu Europejczykom. Kolejna sprawa, która wpłynęła na nastroje społeczne w Wielkiej Brytanii, a tym samym na wyniki referendum, to nierównomierna redystrybucja bogactwa. Rozczarowanie z tego powodu pojawia się nie tylko w Europie, ale także w USA. Bogacą się banki, korporacje i menedżerowie wysokiego szczebla, a nie klasa średnia.

Co gorsza, banki w pogoni za większymi zyskami stosują nieczyste zagrania. Mam na myśli chociażby kredyty udzielane w Polsce we frankach szwajcarskich.

O tym, że kredyty frankowe niosą ze sobą ogromne niebezpieczeństwo dla funkcjonowania systemu bankowego, a tym samym całej gospodarki, mówiłem już pięć lat temu. Jednakże to, że w Polsce rządzący są orędownikami przewalutowania kredytów frankowych, wpisuje się w opisany przeze mnie problem. Byłaby to bowiem forma rekompensaty za nierównomierny podział zysków. Establishment w końcu dostrzegł, że ludziom nie podoba się to, że giganci są głównymi beneficjentami światowego rozwoju. W końcu zwrócili swoją uwagę na małe i średnie firmy, na których barkach spoczywa największa odpowiedzialność za generowanie zatrudnienia i które są też bardziej innowacyjne w porównaniu z dużymi firmami. Nie jest to trend charakterystyczny jedynie dla Polski. Dostrzegam to także za oceanem. Potwierdzają to słowa nowej premier Wielkiej Brytanii, „że zwykli ludzi muszą korzystać ze wzrostu PKB".

Czy to oznacza, że inwestorzy operujący na rynkach wschodzących powinni zwrócić teraz baczniejszą uwagę na sektor małych i średnich firm, bo tam pojawią się pieniądze?

Właśnie tak. Przede wszystkim na branże związane z konsumpcją.

Jakie jeszcze branże mogą skorzystać na takiej sytuacji?

Te, w których konsumenci będą lokować gotówkę, czyli choćby sektor technologiczny czy sektor usług. Dodatkowo też firmy, które są nakierowane na eksport. Szczególnie polskie przedsiębiorstwa, które wciąż korzystają z niższych kosztów pracy niż firmy w rozwiniętych krajach Zachodu.

Czy większy potencjał eksportowy rynków wschodzących należy analizować także w kontekście walutowym? Złoty będzie się osłabiać?

Tak, to jeden z czynników, który będzie stymulować eksport. W mojej ocenie złoty jest obecnie przewartościowany, dlatego należy oczekiwać jego osłabienia. Zwłaszcza jeżeli polski bank centralny będzie utrzymywać stopy procentowe na niskim poziomie. Potencjał spadku kursu złotego wobec dolara oceniam na 15 proc.

Wróćmy jeszcze do kredytów frankowych. Komisja Nadzoru Finansowego sygnalizuje, że ich ewentualne przewalutowanie może oznaczać hekatombę dla sektora finansowego, a także całej gospodarki.

Nie ulega wątpliwości, że banki na pewno by na tym straciły. Ale nie zbankrutowały. Szacuje się, że ta sprawa dotyczy około 500 tys. osób. Z drugiej więc strony, jeżeli rzeczywiście doszłoby do przewalutowania, to w portfelach ludzi zostaną pieniądze, a te poszłyby na konsumpcję.

Program Rodzina 500+ czy wspomniane już przez pana obniżenie wieku emerytalnego będą sporo kosztować.

Nie ma problemu, jeżeli rząd wydaje pieniądze na inwestycje i infrastrukturę. Rozdawnictwo na pewno nie jest dobre.

Mówi pan, że liczby, które określają naszą gospodarkę, są pozytywne. Jednak nasze PKB buduje ostatnio przede wszystkim konsumpcja, a na „narodowe czempiony" pewnie przyjdzie nam poczekać.

Oczywiście, podkreślę jeszcze raz, że inwestorzy czy agencje ratingowe patrzą na to, jakie jest źródło wzrostu gospodarczego.

Porozmawiajmy o Turcji. Czy nieudany pucz wojskowy zmienia pana spojrzenie na ten rynek?

Wydarzenia w Turcji mają wpływ nie tylko na samą Turcję, ale także na inne kraje europejskie. Jeżeli wojsko przejęłoby władzę, mielibyśmy do czynienia z destabilizacją sytuacji w obrębie NATO, a pamiętajmy, że Turcja ma znaczenie strategiczne dla sojuszu ze względu na sąsiedztwo Bliskiego Wschodu. Inwestorzy mogą sobie pomyśleć: „no to mamy kolejny przykład niestabilnego rynku wschodzącego". Byłem w Turcji w zeszłym miesiącu i to jest naprawdę fantastyczny kraj, z imponującą infrastrukturą. Niestety, widać wyraźny odpływ turystów w związku z niepokojami.

Prezydent Erdogan to rzeczywiście gwarancja stabilizacji dla inwestorów? Takie głosy słychać wśród zachodnich przywódców.

Niekoniecznie Erdogan to gwarancja stabilizacji. Nie widać porozumienia między nim a armią. W Turcji w tej chwili jest wielu uwięzionych dziennikarzy. Słychać o następnych aresztowaniach. Pamiętajmy, że Turcja ma jeszcze kilka innych problemów, takich jak napływ uchodźców czy konflikt z Kurdami. W takich okolicznościach kraj powinien być zjednoczony.

Czarne łabędzie to coraz powszechniejszy widok. Najpierw Brexit, parę dni później nieudany przewrót w Turcji. Jak inwestorzy mają się odnaleźć w takiej rzeczywistości?

Powinni uciekać (śmiech). Oczywiście żartuję. W takich czasach ważna jest dywersyfikacja, ale prowadzona z rozsądkiem.

CV

Mark Mobius od ponad 40 lat inwestuje na rynkach wschodzących. Dołączył do Franklin Templeton w 1987 r., jako prezes Templeton Emerging Markets Fund. W 2006 r. magazyn „Asiamoney" zaliczył go do stu najpotężniejszych i najbardziej wpływowych osób na świecie. Zdobył dyplomy licencjata i magistra na Uniwersytecie w Bostonie oraz tytuł doktora ekonomii i nauk politycznych na Massachusetts Institute of Technology. TDA

Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza