Wystarczy łyk, by się zatruć

W przededniu igrzysk w Rio de Janeiro nie widać euforii. Co najwyżej urzędowy optymizm olimpijskich władz, chociaż MKOl też ma parę twardych orzechów do zgryzienia – od kłopotów finansowych organizatora po debatę nad wykluczeniem skażonych dopingiem reprezentantów Rosji.

Publikacja: 30.07.2016 11:31

Połowa Brazylijczyków uważa, że na igrzyskach ich kraj straci. Kilka lat temu entuzjastów imprezy by

Połowa Brazylijczyków uważa, że na igrzyskach ich kraj straci. Kilka lat temu entuzjastów imprezy było więcej.

Foto: Archiwum

Katalog olimpijskich problemów Rio de Janeiro zdaje się nie mieć końca. Zaczęło się krótko po wyborze brazylijskiej kandydatury w 2009 r. – od przymusowych wysiedleń z osiedli i faweli, na których miejscu miały powstać obiekty olimpijskie. Biedę przeniesiono na peryferie, by zrobić miejsce bogactwu. Zgodnie z danymi urzędu miasta, w latach 2009–2015 przesiedlono ponad 22 tys. rodzin (ponad 77 tys. ludzi). W niektórych częściach miasta mieszkańcy długo opierali się decyzji o przeprowadzce – w faweli Vila Autodromo nalepki lokalnego ruchu oporu wisiały obok tych z informacją o planowanym zburzeniu biedadomów.

– Raz, kiedy próbowali nas przesiedlać, na długo przed igrzyskami, usłyszeliśmy, że powodujemy „wizualną agresję" – mówi Sandra, jedna z mieszkanek Vila Autodromo. – Jesteśmy brzydcy, a bieda szkodzi estetyce okolicy.

Większości z sześciuset mieszkających tu rodzin zapłacono, by się wyprowadziły. Kilkudziesięciu walczącym najdłużej obiecano domy na nowym osiedlu.

W raporcie „Exclusion Games" (w wolnym tłumaczeniu: igrzyska dla wybranych), przygotowanym przez Ludowy Komitet Pucharu Świata i Igrzysk Olimpijskich, szczegółowo opisano działania relokacyjne związane z tegorocznymi igrzyskami i piłkarskim mundialem z 2014 roku. Opracowanie liczy blisko dwieście stron.

Brak entuzjazmu dla igrzysk widoczny jest też w badaniach opinii publicznej. Przed trzema laty 60 proc. ankietowanych uznało, że wizyta olimpijczyków w Rio przyniesie więcej korzyści niż strat. Obecnie proporcje są odwrotne – pomysł aprobuje tylko 40 proc. badanych (niechętna jest połowa, 10 proc. nie ma zdania). To zrozumiałe, bo dwa ostatnie lata przyniosły recesję w miejscowej gospodarce i wzrost bezrobocia – z 4,3 proc. w styczniu 2015 r. do 11,2 proc. obecnie.

W dodatku brazylijskie igrzyska nie będą należały do tanich – według oficjalnych źródeł organizacja imprezy kosztowała już ponad 39 mld reali (47 mld zł).

W takich przypadkach organizatorzy przekonują, że część pieniędzy idzie na inwestycje w infrastrukturę, którą i tak trzeba było stworzyć i która poprawi komfort życia po wyjeździe sportowców.

Zdrowia nie doda

Problemów do rozwiązania nie brakuje. Jednym z bardziej wyczuwalnych jest stan wody w zatoce Guanabara, gdzie odbędą się konkurencje żeglarskie. Pod koniec 2013 r. stężenie fekaliów 78-krotnie przekraczało w niej normy brazylijskie, a 195-krotnie – amerykańskie.

Podczas treningów żeglarze spotykali na swojej drodze różności – od plastikowych butelek po martwe zwierzęta, ostatnio do listy dołączyła dryfująca ręka.

Organizatorzy składali zapewnienia, że do czasu igrzysk 80 proc. nieczystości zostanie usuniętych, jednak taka prognoza od początku wydawała się mało realistyczna, zwłaszcza że bezowocne wysiłki w tym kierunku trwały od początku lat 90. Po każdej ulewie do akwenu spływają nowe zanieczyszczenia, a żeglarze i windsurferzy obawiają się o swoje zdrowie.

– To co my, pływacy, mamy powiedzieć, jeśli wkładamy głowę do tej wody? – zastanawiał się Mateusz Sawrymowicz (walczył o kwalifikację do 10-kilometrowego wyścigu na otwartym akwenie, ostatecznie wystartuje jedynie na 1500 m w basenie). – Władze olimpijskie nie uznały za konieczne badania wody przy Copacabanie, gdzie odbędzie się wyścig (nie są to wody zatoki Guanabara – przyp. red.), chociaż wiadomo, że jest bardzo brudna. Ale co robić, samo badanie i tak niczego nie zmieni. Trzeba uważać, żeby nie napić się tej wody. Jeden łyk wystarczy, żeby się zatruć – obawiał się pływak.

Ostatnie raporty informują o pojawieniu się na siedmiu miejscowych plażach lekoopornych pałeczek zapalenia płuc – bakterii powodujących nie tylko choroby układu oddechowego, ale też zakażenia przewodu pokarmowego, kości, stawów i układu moczowego.

Bezpieczeństwo łatane

Na plaży Copacabana, tuż obok olimpijskich boisk do siatkówki plażowej, znaleziono ostatnio ludzkie szczątki. Zdarza się w najlepszej rodzinie – można powiedzieć – wiadomo jednak, że poziom bezpieczeństwa w mieście nie należy do wzorowych. Sytuacji nie poprawiłby strajk, którym grozi miejscowa niedofinansowana policja.

– Na komisariatach nie mamy papieru do drukarek, nie ma komu sprzątać, na niektórych posterunkach brakuje wody, więc nie działają toalety – żalił się agencji AFP jeden z oficerów elitarnej jednostki.

Ryzyko jest realne. W ostatnich dniach policja zatrzymała grupę osób planujących zamach terrorystyczny podczas igrzysk – nie byli powiązani z tzw. Państwem Islamskim, chociaż mieli szukać kontaktu z organizacją. Policja określiła ich działania jako „kompletną amatorszczyznę", ale gdzieś mogą się czaić i zawodowcy.

Sidney Levy, przewodniczący komitetu organizacyjnego, przyznał, że bezpieczeństwo igrzysk przyprawia go o największy ból głowy, mimo że miasto będzie patrolowane przez ponad 80 tys. żołnierzy i policjantów. Aby poprawić sytuację, rząd federalny obiecał dodatkowych 80 mln reali (około 100 mln zł) na poprawę stanu zabezpieczeń.

Gwiazdy nie zaryzykują

Część sportowców, m.in. gwiazdy tenisa i golfa (powracającego do olimpijskiego programu po 112 latach), rezygnuje ze startu w Rio w obawie przed niebezpieczeństwem, na które żadna policja nie poradzi – pod koniec 2014 r. wybuchła brazylijska epidemia wirusa zika. W przypadku zarażenia w czasie ciąży wirus (roznoszony przez komary, niewykluczone, że także przez kontakty seksualne) może spowodować u dziecka małogłowie – wadę rozwojową, której efektem jest zmniejszona objętość mózgu.

Ricardo Barros, minister zdrowia Brazylii, uspokaja, powołując się przy tym na badania przeprowadzone na uniwersytecie Cambridge. Przewidują one jeden przypadek zarażenia pośród 500 tys. turystów, którzy przybędą do Rio w czasie igrzysk.

Jednak golfiści (czołówka rankingu, m.in. Rory McIlroy, Jason Day, Dustin Johnson, Jordan Spieth) i tenisiści (Milos Raonic, Tomas Berdych, Simona Halep) nie zamierzają ryzykować albo szukają wymówki, by nie występować w turnieju olimpijskim, który akurat w tych dyscyplinach nie jest najważniejszą imprezą w kalendarzu.

Zamiast chleba

Zestawu olimpijskich bolączek dopełniają kłopoty gospodarcze. Niespełna dwa miesiące przed igrzyskami Francisco Dornelles, gubernator stanu Rio de Janeiro, ogłosił „stan klęski w finansach publicznych" i poprosił rząd federalny o wsparcie, które zapobiegnie załamaniu systemów opieki zdrowotnej, transportu, edukacji, ochrony środowiska i bezpieczeństwa publicznego.

Wcześniej władzom stanowym odmówiono pożyczki (989 mln reali) z Narodowego Banku Rozwoju, powodem był brak spłaty wcześniejszych kredytów. Ratunkiem ma być 2,9 mld reali, które obiecał Michel Temer, tymczasowo pełniący obowiązki prezydenta.

Brazylijczycy nie są jedynymi, którzy szukają odpowiedzi na pytanie, czy współczesne igrzyska olimpijskie przynoszą organizatorom więcej pożytku czy szkody. Rozbuchana impreza stała się w ostatnich dekadach gorącym kartoflem zachodniego świata sportowego. Coraz mniej krajów, w których obywatele mają coś do powiedzenia, kwapi się do ich organizacji.

Pouczających przykładów z przeszłości nie brakuje – w Montrealu (1976 r.) plan olimpijskich wydatków przekroczono o blisko 800 proc., uwzględniając inflację, a spłata zobowiązań zajęła 30 lat. W 2004 r. ateńczycy przekroczyli plan o 60 proc. (także w wartościach realnych), wydanie 9 mld dolarów przyczyniło się zaś do załamania gospodarczego kilka lat później. Wydatki Londynu przy okazji ostatnich letnich igrzysk oszacowano na 14,6 mld dolarów przy planowanych 4,4 mld.

Te horrendalne sumy coraz chętniej biorą na siebie kraje, w których nie dyskutuje się z władzą. Świadczą o tym nie tylko igrzyska olimpijskie w Soczi i Pekinie (zimą 2022 r. Chińczycy znów będą gościć sportowców), ale także piłkarskie mundiale w Rosji i Katarze oraz zeszłoroczne pierwsze Igrzyska Europejskie, które urządzono w Baku – stolicy reżimowego Azerbejdżanu.

Brazylia to nieco inny przypadek – tu jeszcze można wyjść na ulicę i zaprotestować. Manifestacje były, także przed piłkarskimi mistrzostwami świata, kiedy już było wiadomo, że brazylijski cud gospodarczy odchodzi w przeszłość. Jednak władze pozostały przy decyzji o igrzyskach zamiast chleba.

[email protected]

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie