Katalog olimpijskich problemów Rio de Janeiro zdaje się nie mieć końca. Zaczęło się krótko po wyborze brazylijskiej kandydatury w 2009 r. – od przymusowych wysiedleń z osiedli i faweli, na których miejscu miały powstać obiekty olimpijskie. Biedę przeniesiono na peryferie, by zrobić miejsce bogactwu. Zgodnie z danymi urzędu miasta, w latach 2009–2015 przesiedlono ponad 22 tys. rodzin (ponad 77 tys. ludzi). W niektórych częściach miasta mieszkańcy długo opierali się decyzji o przeprowadzce – w faweli Vila Autodromo nalepki lokalnego ruchu oporu wisiały obok tych z informacją o planowanym zburzeniu biedadomów.
– Raz, kiedy próbowali nas przesiedlać, na długo przed igrzyskami, usłyszeliśmy, że powodujemy „wizualną agresję" – mówi Sandra, jedna z mieszkanek Vila Autodromo. – Jesteśmy brzydcy, a bieda szkodzi estetyce okolicy.
Większości z sześciuset mieszkających tu rodzin zapłacono, by się wyprowadziły. Kilkudziesięciu walczącym najdłużej obiecano domy na nowym osiedlu.
W raporcie „Exclusion Games" (w wolnym tłumaczeniu: igrzyska dla wybranych), przygotowanym przez Ludowy Komitet Pucharu Świata i Igrzysk Olimpijskich, szczegółowo opisano działania relokacyjne związane z tegorocznymi igrzyskami i piłkarskim mundialem z 2014 roku. Opracowanie liczy blisko dwieście stron.
Brak entuzjazmu dla igrzysk widoczny jest też w badaniach opinii publicznej. Przed trzema laty 60 proc. ankietowanych uznało, że wizyta olimpijczyków w Rio przyniesie więcej korzyści niż strat. Obecnie proporcje są odwrotne – pomysł aprobuje tylko 40 proc. badanych (niechętna jest połowa, 10 proc. nie ma zdania). To zrozumiałe, bo dwa ostatnie lata przyniosły recesję w miejscowej gospodarce i wzrost bezrobocia – z 4,3 proc. w styczniu 2015 r. do 11,2 proc. obecnie.