Pozornie wszystko wygląda pięknie i układa się w budującą piłkarską historię. Jeszcze kilka lat temu AS Monaco siedmiokrotny mistrz Francji, finalista Ligi Mistrzów z 2004 roku, był bliski bankructwa i spadku do III ligi. Wtedy do gry wszedł Rosjanin Dymitrij Rybołowlew. W 2011 roku przejął kontrolny pakiet akcji, zapowiedział, że zainwestuje w klub 200 milionów euro. Rzeczywiście zaczął kupować do zespołu gwiazdy, zatrudniać znanych trenerów, w tym Claudio Ranieriego, który doprowadził w tym roku do mistrzostwa Anglii Leicester, ale wcześniej Monaco ponownie do I ligi i w pierwszym sezonie po awansie do wicemistrzostwa kraju. Dziś klub z księstwa liczy się w walce o tytuł, świetnie radzi sobie w Lidze Mistrzów. Wielki udział w tym dziele ma od tego sezonu Glik. Reprezentant Polski strzela gola za golem i dwa razy przez miejscowych kibiców został wybrany piłkarzem miesiąca. Ale na odrodzenie AS Monaco trudno patrzeć wyłącznie przez pryzmat piłkarskich wyników.
Oligarcha z ciemną kartą
Postać rosyjskiego właściciela budzi wiele wątpliwości nie tylko miejscowych dziennikarzy, ale także prokuratorów, policji, tajnych służb. Dymitrij Rybołowlew jest typowym przedstawicielem współczesnych rosyjskich oligarchów. Syn lekarzy z Permu, który przez cztery lata studiował na Uniwersytecie Medycznym, majątku dorobił się po rozpadzie ZSRR w połowie lat 90. Żyłą złota okazała się dla niego branża chemiczna i prywatyzacja zakładów nawozów sztucznych. Działał bez skrupułów. Przejmując fabrykę potasu Uralkali wykończył konkurencję posługując się do jej zastraszania kryminalistami. Kiedy jego biznesowy partner i kolega ze studiów Jewgienij Pantieliemonow prosił go o zerwanie kontaktów z mafią, został zastrzelony.
Rybołowlew przesiedział kilka miesięcy w więzieniu, zwolniono go dzięki „dobrym kontaktom" w rosyjskim sądownictwie – czytaj łapówkom. Uralkali pozostało w rękach doktora z Permu i wraz z inwestycjami w kopalnie diamentów, nieruchomości, dzieła sztuki zapewniło mu dziś majątek o wartości 8,5 mld dolarów, co plasuje go w drugiej setce najbogatszych ludzi świata.
W obawie przed Putinem i sprawiedliwością
Inwestycja w piłkę nożną dla takiego człowieka wydawała się czystą fanaberią. A skoro chodziło o taki klub jak AS Monaco, z sukcesami w przeszłości, ale znajdującym się z dala od europejskiego futbolowego mainstreamu, zdziwienie narastało. Rybołowlew próbował nawet kupić inne drużyny – z racji biznesowych powiązań (przejęcie fabryki na Białorusi) Dynamo Mińsk i ze względu na prestiż – Manchester United, ale AS Monaco miało dla niego największe zalety.
W zamian za inwestycję miał otrzymać obywatelstwo Monaco. To ważny przywilej dla oligarchy z wątpliwą reputacją. Nowy paszport zapewniłby mu bezpieczeństwo, Rybołowlew mógłby odpowiadać tylko przed sądem w Monte Carlo, nie musiałby obawiać się ekstradycji. Ten niedoszły lekarz nie należy do pupilków prezydenta Rosji Władimira Putina i nadal nie czuje się pewnie, gdy ktoś przypomni mu rosyjską przeszłość. W moskiewskiej prasie niedawno wróciła sprawa zabójstwa Pantieliemonowa, pisze się też o wątpliwych przesłankach uniewinnienia obecnego właściciela AS Monaco.