Zabawa w policjantów i złodziei

Finansowe fair play miało sprawić, że kluby nie będą wydawać więcej, niż są w stanie zarobić. Ale przepisy UEFA zamiast kontrolować patologie w świecie futbolu, stały się źródłem nowych kłopotów.

Publikacja: 26.08.2017 14:28

Za Ousmane'a Dembele Barcelona musi zapłacić 140 milionów euro.

Za Ousmane'a Dembele Barcelona musi zapłacić 140 milionów euro.

Foto: Archiwum

– Oby to był ostatni taki transfer – komentował Jürgen Klopp sprzedaż Neymara z Barcelony do Paris Saint-Germain za 222 mln euro. – Łudziłem się, że finansowe fair play może takim sytuacjom zapobiec. Wygląda jednak na to, że z prawdziwym prawem ma to niewiele wspólnego.

Trener Liverpoolu próbuje zaklinać rzeczywistość, choć sam wie doskonale, że rekord Neymara prędzej czy później zostanie pobity. Dopiero co Manchester City, kuszący od dawna Leo Messiego, ogłosił gotowość wykupienia gwiazdy Barcelony za 300 mln. Jeszcze rok temu takie informacje traktowane były z przymrużeniem oka, dziś trzeba je przyjmować z powagą. Tym bardziej że Argentyńczyk rozczarowany polityką transferową swojego klubu zwleka z podpisaniem nowego kontraktu.

– Piłkarze są drodzy, jeśli płaci się za nich niewspółmiernie do ich umiejętności. Neymar nie był drogi, gdyż to jeden z najlepszych graczy świata z gigantycznym potencjałem komercyjnym. Tyle że teraz, by sprowadzić dobrego zawodnika, trzeba będzie wydawać po 80–100 mln – zauważa trener Manchesteru United Jose Mourinho.

Na własnej skórze odczuła już to Barcelona. Za Paulinho, który w swoim futbolowym CV ma epizod w ŁKS Łódź, zapłaciła aż 40 mln, a na 20-letniego skrzydłowego Borussii Dortmund Ousmane'a Dembele będzie musiała wyłożyć 140 mln. Negocjacje były długie i żmudne, nie ułatwiał ich fakt, że konkurenci zdawali sobie sprawę z trudnej sytuacji katalońskiej drużyny na starcie sezonu, ale – jak podaje katarska telewizja beIN Sports – porozumienie zostało osiągnięte.

Przebiegłe kluby

Barcelona finansowego fair play obawiać się nie musi, bo pieniądze za Neymara zbilansują wydatki. Kłopot w tym, że przepisy UEFA, które weszły w życie w 2011 roku, nie są dzisiaj skutecznym straszakiem nawet na tych, którzy powinni się ich obawiać najbardziej.

Za złamanie zasad FFP grożą: grzywna, odjęcie punktów, zakaz rejestrowania nowych piłkarzy i ograniczenie liczby zawodników, których można zgłosić do rozgrywek UEFA, a w najgorszym przypadku dyskwalifikacja z trwających lub wykluczenie z przyszłych rozgrywek. Ale na klubach pokroju Manchester City czy PSG, sponsorowanych przez szejków, kary te nie robią wrażenia. Zwłaszcza finansowe. Pokusa kupienia gwiazdy, która może zapewnić trofea i przyciągnąć nowych kibiców na trybuny, jest silniejsza. Warto podjąć ryzyko, nawet za cenę zamknięcia drogi do europejskich pucharów.

Z finansowym fair play, które wyniosło Michela Platiniego na drugą kadencję prezydenta UEFA, wiązano duże nadzieje. Hasła wypisane na sztandarach były wzniosłe. Karl-Heinz Rummenigge, szef Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA) i rady nadzorczej Bayernu Monachium, w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" z 2011 roku mówił o wyrównywaniu szans, rozsądku i sprawiedliwości, która nie pozwoli bogaczom na zasypanie budżetowej dziury z własnej kieszeni.

– Ciągle cierpimy przez to, że źle zareagowaliśmy na wprowadzenie tzw. prawa Bosmana. Zgodziliśmy się wtedy na nadmuchanie pensji poza granice rozsądku, na absurdalnie wysokie sumy odstępnego. Źle zinterpretowaliśmy rzeczywistość. Budujemy fortuny piłkarzy, pośredników, a ponad 60 procent zawodowych klubów Europy przynosi dziś straty – opowiadał Rummenigge, uzasadniając wejście nowych przepisów. I choć szef ECA zdawał sobie sprawę z istniejących luk („są po to, żeby je uszczelniać" – podkreślał), chyba się nie spodziewał, że kluby staną się tak przebiegłe w omijaniu prawa.

Sposobów jest bez liku. Wystarczy udzielić piłkarzowi pożyczki, by wykupił swój kontrakt, lub podpisać z nim umowę sponsorską. Tak było w przypadku Neymara. 222 mln euro przelał mu fundusz Qatar Sports Investments (czyli tak naprawdę katarski rząd) zarządzany przez prezesa PSG Nassera al-Khelaifiego. Oficjalnie to wynagrodzenie za promowanie mundialu 2022 w Katarze, więc de facto klub nie wydał ani jednego euro i może myśleć o dalszych wzmocnieniach.

Drwiny z UEFA

PSG zdaje się testować cierpliwość UEFA, a sprowadzenie z Monaco Kyliana Mbappe („Le Parisien" twierdzi, że doszło już do porozumienia między klubami) wygląda jak drwiny z europejskiej federacji. Mowa jest o kwocie rzędu 150 mln. Za 18-latka, który na poziomie seniorskim rozegrał dopiero 40 meczów. Według niektórych źródeł paryżanie utalentowanego Francuza na razie wypożyczą, wiedząc, że wysokich kosztów nie będzie w stanie zbilansować nawet sprzedaż kilku zawodników (na długiej liście graczy, których chcą się pozbyć, jest m.in. Grzegorz Krychowiak).

Nowy czuje się poszkodowany

PSG i Manchester City znalazły się w gronie pierwszych klubów ukaranych przez europejską federację (poza tym Zenit Sankt Petersburg, Rubin Kazań, Galatasaray Stambuł, Bursaspor, Trabzonspor i Lewski Sofia). Było to w 2014 roku (pod uwagę brany jest okres trzyletni, w tym czasie można zanotować stratę nie większą niż 30 mln euro).

Prezes Al-Khelaifi mówił otwarcie o tym, że jako nowy inwestor w piłkarskiej branży czuje się poszkodowany przez reguły UEFA, bo tylko wielkimi wydatkami może zmniejszyć dystans do takich potęg jak Real, Barcelona czy Manchester United.

Europejska federacja odpierała zarzuty. – Nowe zasady będą promować inwestycje w akademie piłkarskie, projekty społeczne i infrastrukturę, a to w dłuższej perspektywie da klubom stabilne źródła przychodów, pozwalające lepiej konkurować na boisku – przekonywał Gianni Infantino, ówczesny sekretarz generalny UEFA, dziś szef FIFA. Kluby mają prawo wyłączyć z bilansu kosztów inwestycje w stadiony, infrastrukturę treningową i szkolenie młodzieży.

Na razie cała ta sytuacja przypomina zabawę w policjanta i złodzieja. By stworzyć sztuczne przychody, kluby podpisują kontrakty reklamowe dalekie od rynkowej wartości. Manchester City związał się umową z liniami lotniczymi, którymi kieruje brat właściciela klubu, PSG – z Qatar Tourism Authority (200 mln za sezon w zamian za wykorzystanie wizerunku drużyny i zawodników do promowania Kataru jako kraju atrakcyjnego dla turystów). UEFA przygotowała się na takie zagrożenia i przeszacowanych kwot nie uznaje. W swoich kalkulacjach uwzględnia maksymalne rynkowe stawki.

Ale bogaci właściciele zatrudniają najlepszych prawników, których zadaniem jest znajdowanie luk w przepisach. Można wypożyczać zawodnika tak długo, aż minie okres nadzoru UEFA, i następnie go wykupić. Można podpisać dłuższy kontrakt, by zmniejszyć koszty amortyzacji (opłata transferowa jest odliczana przez okres trwania umowy piłkarza). Można wreszcie sprzedać go do filialnego klubu, następnie wziąć na wypożyczenie, a w przyszłości sprowadzić jako wolnego gracza. Pole do popisu jest ogromne.

Ten, kto wierzył, że finansowe fair play powstrzyma wyścig zbrojeń, wzmocni konkurencję i przywróci równowagę w futbolu, tego lata musiał ostatecznie złożyć broń.

[email protected]

Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy