Ostatnie miesiące przyniosły sporo akcji promocyjnych, w których banki, chcąc przyciągnąć nowe depozyty, oferowały wyższe niż wcześniej oprocentowanie. To, że banki są skłonne nieco więcej płacić za pieniądze klientów, widać także po wzroście średniego oprocentowania nowych depozytów gospodarstw domowych, szczególnie tych na trzy–sześć miesięcy.
Część podwyżek już się dokonała
Podwyższenie oprocentowania depozytów bankowych widoczne było nie tylko w przypadku samych lokat, ale w dużej mierze dotyczyło także kont oszczędnościowych. Niektóre banki oferowały na nich całkiem sporo, bo nawet 2,5–3 proc. Kilka z nich, mimo że mają sporą płynność (obrazowaną niskim wskaźnikiem kredytów do depozytów), oferowało promocyjne warunki.
– Faktycznie nasz bank jest nieco „nadpłynny", ale zbieranie depozytów traktujemy jako budowę długoterminowej relacji z klientami – mówił Joao Bras Jorge, prezes Millennium, podczas ostatniej konferencji.– Nasza kampania była sukcesem, pomogła zwiększyć bazę depozytów. Rzeczywiście na marżę odsetkową nie wpłynęło to pozytywnie, ale dało nam sporo miejsca na przyszły wzrost akcji kredytowej, bez obaw o płynność – dodał wiceprezes Fernando Bicho.
Pierwszy ze sporą ofertą promocyjną kont oszczędnościowych wyszedł ING BSK, który oferował 2,5 proc. Dołączyły do niego BZ WBK i Pekao, które oferowały 2,7 proc. na tego typu kontach, a Getin Noble Bank nawet na 3 proc. Trzeba jednak pamiętać, że sporo tego typu ofert ma pewne ograniczenia: czasowe (promocja trwająca tylko kilka dni albo wyższe oprocentowanie dotyczące krótkiego okresu), czy dotyczące maksymalnej wartości depozytu albo wymogu nowych środków.
To, że za aktywne zbieranie depozytów wziął się też ING BSK, było dość zaskakujące, biorąc pod uwagę jego dużą płynność. – Mamy dużą poduszkę depozytową, ale ważny jest też dla nas wzrost liczby klientów. Teraz mamy wystarczająco dużo depozytów na pokrycie wzrostu akcji kredytowej, ale jest on szybki, więc musimy mieć najlepszą, stabilną i zbudowaną na zaufaniu bazę depozytową. Jeśli w tym roku będą bardzo silnie rosnąć kredyty, a widać to już po hipotekach i być może, że wreszcie odbiją inwestycje oraz kredyty dla firm, wtedy będziemy rosnąć pod względem kredytów nie po 10 mld zł, ale po 15–16 mld zł rocznie. To wymagałoby większej bazy depozytowej. Dlatego wcześniej niż inni „ustawiamy się w kolejce", aby taniej pozyskać depozyty – tłumaczył Brunon Bartkiewicz, prezes ING BSK.