W pierwszej rundzie zmierzą się reprezentant gospodarzy Al-Ain i mistrz Oceanii Team Wellington. W drugiej do zwycięzcy dołączą najlepsze zespoły z Ameryki Północnej, Afryki i Azji: Chivas de Guadalajara, Esperance de Tunis i Kashima Antlers. Dopiero od półfinałów swój udział w rozgrywkach zaczną drużyny z Europy i Ameryki Południowej: Real Madryt oraz Boca Juniors lub River Plate (triumfatora Copa Libertadores poznamy w niedzielę).
Real, który broni tytułu (trofeum zdobywał też w latach 2014 i 2016), czeka na zwycięzcę meczu Kashima – Guadalajara. Ktokolwiek nim będzie, Królewscy i tak będą zdecydowanym faworytem. Zespoły ze Starego Kontynentu wygrały dziesięć z 14 dotychczasowych turniejów (trzykrotnie Barcelona i Real, poza tym Milan, Inter, Manchester United i Bayern Monachium). Ich przewaga nad resztą świata nie podlega dyskusji.
Zagrożenie dla Ligi Mistrzów
W Europie zainteresowanie imprezą jest znikome. Klubowych mistrzostw nie gościła ani razu. Ich pierwszym gospodarzem była Brazylia, później organizacją dzieliły się Japonia, Maroko i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Do 2014 r. sponsorem tytularnym była Toyota, od tego czasu jest nim Alibaba Group. Chiński potentat e-handlu podpisał umowę do 2022 r.
Prezesowi FIFA Gianniemu Infantino – przeciwnemu powołaniu Superligi, czyli zamkniętych rozgrywek dla futbolowej elity – marzy się rozbudowanie KMŚ. W planach jest zwiększenie liczby uczestników z siedmiu do 24. Połowa z nich pochodziłaby z Europy, gwarantowany udział miałoby czterech ostatnich triumfatorów Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Cztery miejsca zarezerwowane byłyby dla Ameryki Południowej, po dwa – dla Afryki, Azji, Ameryki Północnej. Stawkę uzupełniłaby najlepsza drużyna z kraju gospodarza oraz zwycięzca barażu między zespołami z Ameryki Płd. i Oceanii.
Kluby dostałyby do podziału 75 proc. z 3 mld USD, jakie obiecali sponsorzy (dla porównania ubiegłoroczne KMŚ przyniosły tylko 37 mln USD przychodu, z czego na konto zwycięzcy trafiło 5 mln). FIFA nie zdradza, skąd pochodzą inwestorzy. Zaprzecza, że z Arabii Saudyjskiej, która nie ma ostatnio najlepszej prasy. Skąd te przypuszczenia? Infantino tylko w tym roku kilkakrotnie spotykał się z saudyjskim królem i następcą tronu.