Kulminacja odpływów i obaw
I w tym momencie dochodzimy do obecnej sytuacji. Nasza analiza pokazuje jednoznacznie, że na przestrzeni tego roku powinien ukształtować się kolejny dołek małego cyklu (Kitchina) – pisaliśmy o tym wielokrotnie. W taki obraz sytuacji wpisują się zresztą kolejne kwestie, o których warto wspomnieć. Jak wynika z danych Deutsche Banku, globalne rynki mają za sobą kilkunastomiesięczny okres wycofywania się klientów z funduszy akcji. Szczyt napływów wystąpił na przełomie lat 2017–2018 (punkt kulminacyjny ekscytacji „globalnym zsynchronizowanym ożywieniem"), obecnie zaś przeżywamy coś w rodzaju kulminacji odpływów. W ciągu sześciu miesięcy z funduszy akcji na świecie uciekło netto prawie ĆWIERĆ BILIONA dolarów – to rekordowa nominalnie kwota. Polski rynek nie tylko nie jest pod tym względem wyjątkiem, ale wręcz świetnie wpisuje się w ten globalny trend.
Zniechęcenie ma dwie twarze. Jeśli z kolei wierzyć sondażowi Bank of America/Merrill Lynch, dość przestraszeni są także zarządzający funduszami na świecie. Deklarowane przez nich zaangażowanie w akcjach zeszło na przestrzeni tego roku do poziomów najniższych od 2,5 roku. Wszystko to świetnie wpisuje się w koncepcję małego cyklu, który w atmosferze strachu i zniechęcenia powinien wygenerować kolejny dołek w tym roku.
I tu pojawia się zasadniczy problem. Wszystko to działało świetnie w okresie, kiedy duży cykl był bezsprzecznie w fazie ekspansji i nic (a przynajmniej nic bardzo wiarygodnego) nie wskazywało na jego rychły koniec. Teraz jednak mamy sygnały świadczące o tym, że faza ekspansji w gospodarkach chyli się ku końcowi. Stopy bezrobocia – podstawowy wyznacznik dużego cyklu – są po wieloletnim spadku i doszły do niezwykle niskich pułapów (zarówno w USA, jak i np. w Polsce), a zarazem widać już pewne oznaki stabilizacji. Przed tygodniem pokazaliśmy, że rynek obligacji za oceanem wysyła charakterystyczne sygnały końcówki ekspansji. Krzywa rentowności papierów skarbowych się odwróciła już także według danych miesięcznych (a nie tylko tygodniowych, jak w marcu) – po raz pierwszy od... 2007 roku. Prawdopodobieństwo recesji w modelu nowojorskiego Fedu wystrzeliło w górę.
Sprawa nie jest prosta
Jak to wszystko ze sobą pogodzić? Jak pogodzić optymistyczną diagnozę płynącą z małego cyklu (kulminacja obaw?) z sygnałami ostrzegawczymi przed nadchodzącym końcem ekspansji w ramach dużego cyklu?
Sprawa z pewnością nie jest prosta, łatwa i przyjemna. W wersji w miarę optymistycznej, której przypisujemy większe prawdopodobieństwo, końcówka ekspansji zostanie jeszcze wykorzystana na ostatnią falę hossy na giełdach w ramach małego cyklu. W ten sposób wszystko stanowiłoby logiczną, spójną całość. Kto wie, może w takim scenariuszu indeksy pokusiłyby się nawet o nowe rekordy hossy? Wejście WIG na nowe szczyty byłoby klasycznym, eleganckim zwieńczeniem całej koncepcji.