W ubiegłym tygodniu niespodziewanie złożył pan rezygnację ze stanowiska prezesa PKO BP zaledwie cztery miesiące od jego objęcia i piątek będzie ostatnim pana dniem za sterami banku. Co było powodem tej zaskakującej decyzji?
Proszę pamiętać, że w zarządzie PKO Banku Polskiego – jako wiceprezes odpowiedzialny za bankowość detaliczną – zasiadam od ponad pięciu lat. Zdaję sobie sprawę, że rezygnacja z funkcji prezesa miesiąc po powołaniu przez KNF może być zaskakująca. Kieruję się jednak zasadą, że odpowiedzialność za instytucję, którą mi powierzono, wyznacza granice mojej elastyczności.
Jak rozumieć wspomnianą „elastyczność"? PKO BP to bank kontrolowany przez Skarb Państwa, czyli przez polityków. Krążyły pogłoski, że być może nie był pan skłonny do podejmowania decyzji przez nich oczekiwanych.
Nie ma jednego konkretnego powodu, który przesądził o tym, że złożyłem rezygnację. Sprawne zarządzanie tak dużą spółką wymaga pełnego poparcia rady nadzorczej reprezentującej wszystkich akcjonariuszy. Ponieważ ten warunek nie został spełniony, postanowiłem zrezygnować z funkcji prezesa zarządu. Być może bank potrzebuje menedżera o większych zdolnościach do zawierania kompromisów.
Przyzna pan jednak, że rezygnacja nastąpiła zaskakująco szybko. Obejmując stery PKO BP, chyba nie zakładał pan takiego rozwoju wydarzeń?