Upadek Superligi – chciwość ukarana
12 wielkich klubów z Anglii, Włoch i Hiszpanii próbowało dokonać zamachu stanu w futbolu, ogłaszając w kwietniu powstanie elitarnych, konkurencyjnych dla Ligi Mistrzów rozgrywek dla bogaczy.
Na czele puczu stanął prezes Realu Madryt Florentino Perez. Rewolucjonistów kusił wielkimi pieniędzmi, jakie zagwarantować miał sponsor – amerykański holding JP Morgan (3,5 mld euro do podziału, 400 mln euro dla zwycięzcy), kibiców mamił trwającym na okrągło przedstawieniem z udziałem gwiazd piłki.
Projekt przetrwał ledwie kilkadziesiąt godzin, bo UEFA zagroziła buntownikom wykluczeniem ze wszystkich rozgrywek, z krajowymi włącznie, a zawodnikom, którzy wystartują w Superlidze, zakazem występów w reprezentacji.
Pomogły protesty kibiców i interwencje polityków. Nie bez znaczenia były obietnice zwiększenia nagród w Lidze Mistrzów i poluzowania zasad Finansowego Fair Play. Przepis, którego celem było ograniczenie futbolowej rozpusty i ochrona klubów przed bankructwem, okazał się fiaskiem i w przyszłości ma zostać zastąpiony przez znany m.in. z koszykarskiej NBA limit płac oraz podatek od luksusu.
Leo Messi w Paryżu
Parafrazując motto Barcelony („więcej niż klub"), można powiedzieć, że przejście argentyńskiego geniusza do Paris Saint-Germain to coś więcej niż transfer. Odejście Messiego stało się symbolem upadku walczącej z długami Barcelony i finansowej potęgi PSG, budowanej za katarskie pieniądze.