Nabywcy indywidualni przeznaczyli na ich zakup 426 mln zł (34-proc. udział w strukturze sprzedaży). Popularnością cieszyły się również obligacje 4-letnie (29 proc.) i 2-letnie (26 proc.). W dalszej kolejności oszczędzający wybierali obligacje 10-letnie (9 proc.) oraz 3-letnie (2 proc.).
– Wartość sprzedaży w maju przekroczyła 1,2 mld zł. Łączna sprzedaż wszystkich obligacji oszczędnościowych od początku roku wyniosła ponad 5,5 mld zł i była o blisko 20 proc. wyższa od analogicznego okresu w 2018 r. W porównaniu z majem 2018 r. klienci chętniej wybierali obligacje o dłuższym terminie zapadalności. Dobrze widać to na przykładzie obligacji 4-letnich, które obecnie stanowią 29 proc. wszystkich sprzedanych obligacji wobec 22 proc. z maja ubiegłego roku. Udział najkrótszych obligacji z oferty, 3-miesięcznych, spadł w tym okresie do 34 proc. z 43 proc. – komentuje Piotr Nowak, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów.
Wydaje się, że ten sygnał powinien zostać odebrany przez banki i odpowiednio wykorzystany. Komisja Nadzoru Finansowego regularnie zwraca uwagę bankom, że finansują długoterminowe kredyty krótkoterminowymi depozytami. Tych jest po prostu za mało. Brakuje bowiem zachęt do ich zakładania. Do lokowania pieniędzy na dłuższe okresy zniechęca zarówno niezbyt wysokie oprocentowanie, jak i fakt utraty odsetek w razie zerwania depozytu. Tymczasem obligacji można się pozbyć wcześniej, a strata nie będzie tak dotkliwa jak całkowita utrata odsetek. Jeszcze bardziej opłaca się korzystać z konta oszczędnościowego, które dla banku jest namiastką długoterminowego depozytu.