Jesteśmy już po połowie lutego, a to dobry okres do pierwszych noworocznych podsumowań. Skończył się bowiem okres karnawału, czyli sezonowo pomyślnego okresu dla inwestorów. Zaczął się z kolei post, w ramach którego druga połowa lutego i początek marca z reguły nie są zbyt pomyślnym okresem dla ryzykownych aktywów.
Dotychczas umiarkowanie pozytywne oczekiwania względem akcji są realizowane. Amerykański indeks S&P 500 od początku roku zyskał lekko ponad 4 proc. i dobił do psychologicznego poziomu 5000 pkt. Lokalnie na GPW na początku lutego także dotarliśmy do okrągłej bariery, czyli 80 000 pkt w przypadku indeksu WIG. W tym tygodniu udało się ją sforsować, choć patrząc na procentową zmianę od początku roku, krajowy parkiet zyskuje w bardzo podobnej skali do rynku amerykańskiego.
Nieco gorzej na tym tle wypada Europa Zachodnia, choć niemiecki DAX ostatecznie sforsował grudniowe historyczne maksima, ale od początku roku jest o mniej więcej połowę słabszy niż S&P 500. Na tym tle pozytywnie wyróżnia się Japonia ze zwyżką Nikkei 225 aż o 14,3 proc. Rynek ten staje jednak przed ważnym testem, gdyż osiągnął rewiry swoich wcześniejszych historycznych maksimów z 1989 r. Po drugiej stronie szali są Chiny, które jak dotychczas w tym roku nie grzeszą siłą, a raczej dużą zmiennością. Optymiści jednak powiedzą, że dużą zmienność utożsamiać można z formułowaniem dna, szczególnie że zbiega się ono z pandemicznymi minimami.
Inne klasy aktywów jak na razie w tym roku nie spisują się tak, jak tego oczekiwano. Rentowności obligacji skarbowych konsekwentnie rosną, a amerykański dolar się umacnia. Wynika to z systematycznego wycofywania się inwestorów z wcześniejszych agresywnych oczekiwań na obniżki stóp procentowych. Niektórzy powiedzą, że rynek obligacji oczekiwaną tegoroczną hossę zaliczył już pod koniec roku minionego.
W spektrum surowców na wartości zyskuje ropa, ale lekko traci miedź, co świadczyć może o stonowanych oczekiwaniach w przypadku tegorocznej koniunktury i nieco większych niż na początku roku obaw co do napięć geopolitycznych. O dużym wzroście tych obaw nie ma jednak na razie mowy, gdyż cena złota nie rośnie, choć wpływ na takie zachowanie ma także rynek stopy procentowej.