Od początku roku WIG stracił prawie 5 proc., a WIG20 6 proc., podczas gdy cofnięcie obserwowane na głównych europejskich indeksach jest znacząco mniejsze. Na tym tle wyjątkiem jest tylko sWIG80, który już po Nowym Roku wyznaczał swoje nowe historyczne rekordy, a obecnie znajduje się tylko nieco poniżej poziomów z końca grudnia. Być może był to efekt mocnego wśród inwestorów przekonania, że indeks małych spółek będzie najsilniejszym indeksem w tym roku?
Styczniowe zachowanie rodzimej giełdy może nieco przypominać zachowanie parkietu w Londynie, z uwagi na podobny czas rozpoczęcia realizacji zysków, jednak i w tym przypadku spadki u nas są o połowę większe niż te na Wyspach. Nie ma natomiast co porównywać naszych czy europejskich indeksów do tych z Wall Street. Chwilowo to dwa inne światy.
Pomimo tego, że rodzime indeksy wypadają słabo na tle ich europejskich odpowiedników, a ostatnie zachowanie GPW bardziej niż w przypadku innych giełd może budzić obawy przed końcem hossy, to jednocześnie wciąż nie ma podstaw do tego, żeby hossę uznać za zakończoną. To tylko korekta. Wprawdzie dłuższa, niż to można było zakładać jeszcze na początku stycznia, ale tylko korekta. Skąd takie wnioski? Głównie stąd, że wciąż nie zmieniły się uwarunkowania ekonomiczne determinujące przyszłe zachowanie giełdy. W dalszym ciągu należy liczyć się z silnym przyspieszeniem wzrostu gospodarczego w Polsce w 2024 i 2025 roku, co będzie miało pozytywne przełożenie na wyniki spółek, a więc prawdopodobnie i na ich wyceny. Dodatkowo oczekiwane wiosną rozpoczęcie cyklu obniżek stóp procentowych przez główne światowe banki centralne powinno zapewnić dobre nastroje na rynkach globalnych, wspierając tym samym warszawskie byki. Stąd też w najbardziej pesymistycznym scenariuszu to, co na GPW obserwujemy od końca grudnia, to tylko rozbudowana korekta, która swym zasięgiem i czasem trwania będzie przypominać dwie duże ubiegłoroczne korekty. Wtedy spadki indeksu WIG20 trwały po 10 tygodni, sprowadzając go w dół po około 16 proc. Gdyby ten scenariusz miał się teraz powtórzyć, to jesteśmy w połowie realizacji zysków.
Oczywiście możemy tylko zgadywać, czy na nową falę wzrostów w Warszawie inwestorzy będą musieli czekać jeszcze z miesiąc, ale niewątpliwie przed końcem stycznia szanse na to raczej nie są duże. Tę graniczną datę z jednej strony wyznacza posiedzenie amerykańskiej Rezerwy Federalnej, które prawdopodobnie przyniesie ostateczną odpowiedź na pytanie, kiedy w USA będzie mieć miejsce pierwsza obniżka stóp procentowych. Końcówka stycznia to również umowny start sezonu publikacji wyników przez spółki z GPW, co samo w sobie również może stanowić silny bodziec dla giełdy.