15 czerwca TSUE wydał wyrok ws. zasadności domagania się wynagrodzenia za kapitał przez strony sporu frankowego. Sądy w Polsce były zarzucane pozwami banku o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. W końcu Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia w sierpniu 2021 r. zapytał TSUE, czy w świetle prawa unijnego strony unieważnionej umowy mają prawo domagać się dodatkowych środków poza tymi zapłaconymi w ramach tej umowy. Oczekiwany był wyrok zgodny z linią rzecznika TSUE, którą poznaliśmy już w lutym, a więc niekorzystny dla banków. I tak faktycznie było. To nie bank, ale klient ma prawo domagać się dodatkowego wynagrodzenia,, a rozpatrywanie zasadności roszczeń klienta będzie należeć do polskich sądów. Negatywna dla banków też jest możliwość wstrzymywania płatności rat przez klientów frankowych idących do sądu.

Szacunki mówią o tym, że w razie gdyby wszyscy frankowi klienci zdecydowali się na sprawy sądowe i wszyscy by je wygrali, sektor musiałby zawiązać jeszcze dodatkowe 60 mld PLN rezerw. Tego jednak rynek nie zakłada, zwłaszcza że banki na razie informują, że nie zauważyły spadku zainteresowania ugodami. Z drugiej jednak strony kancelarie prawne mówią o widocznym wzroście zainteresowania ich usługami w kwestii kredytów frankowych. Z czasem banki pewnie zauważą spadek zainteresowania ugodami, ale najczarniejszy scenariusz i tak się nie zrealizuje. Dodatkowo mimo kosztów frankowych nie ma potrzeb emisji akcji w największych polskich bankach. Otwiera się natomiast, przynajmniej w części z nich, potencjał na wypłaty dywidend. Biorąc pod uwagę, że dobre otoczenie wysokich stóp procentowych może utrzymywać się długo, banki mogą mieć przed sobą wiele dobrych operacyjnie kwartałów.

Od początku roku indeks WIG-banki wzrósł o 24 proc., a więc znacznie lepiej niż WIG. W międzyczasie też banki negatywnie reagowały i na opinię rzecznika TSUE (która tak naprawdę okazała się ważniejsza dla kursów niż sam wyrok TSUE) i na minikryzys w amerykańskim i europejskim sektorze bankowym. Mimo wzrostu od początku roku, wyceny banków pozostają atrakcyjne. Z ryzyk, które są jeszcze niepewne, nie licząc oczywiście rozwoju sytuacji makroekonomicznej, mamy już chyba tylko temat przedłużenia wakacji kredytowych. Koszt potencjalny to kilka mld złotych, ale jeśli kryterium dochodowe miałoby być wprowadzone, to znacznie ten koszt ograniczy.