O godzinie 11.25 dolara wyceniano na 89,40 jena a euro na 130,80 jena wobec odpowiednio 89,63 i 131,64 na zamknięciu piątkowego handlu w Nowym Jorku.
W poniedziałek rano japońska waluta umocniła się do 88,23 jena za dolara, czyli poziomu nie notowanego od lutego, w reakcji na wypowiedź ministra finansów, Hirohisy Fujiiego, który stwierdził, że ostatnia aprecjacja jena nie jest niczym "nienormalnym". W ciągu września jen zyskał do dolara około 4 procent.
Rynek zinterpretował te słowa jako zapowiedź, że obecny rząd Japonii nie będzie, w przeciwieństwie do poprzednich gabinetów, skłonny do interwencji, by powstrzymać zwyżkę kursu jena, mimo że szkodzi ona interesom japońskich eksporterów.
Kilka godzin później Fujii sprecyzował, że nie zamierzał powiedzieć, iż opowiada się za silnym jenem oraz "nie pozostawi jena samego sobie". Wypowiedź ta zdołała nieco ograniczyć aprecjację jena, który jednak nie powrócił do wcześniejszych poziomów. - (Fujii) chciał uspokoić rynek, ale nie wydaje się, by zmienił swoje poglądy (na interwencję) - powiedział strateg walutowy frankfurckiego Commerzbanku, Lutz Karporwitz.
Spadki dominujące na globalnych giełdach wywołały nawrót awersji do ryzyka, co umocniło dolara USA do walut państw o relatywnie wysokich stopach procentowych, jak dolar australijski i nowozelandzki. Obydwie te waluty osłabiły się w poniedziałek do amerykańskiego dolara o około 0,7-0,8 procent.