Podczas gdy na początku tej tendencji euro było warte około 1,25 dolara, to ostatnio kurs EUR/USD „flirtuje” z poziomem 1,48. Osłabienie amerykańskiego pieniądza pokrywa się w czasie ze zwyżką cen akcji w USA i na świecie (od połowy sierpnia zależność ta przerodziła się niemal w wierne naśladownictwo zmian indeksu giełdowego S&P 500), co świadczy o tym, że czynnikiem decydującym o spadku wartości dolara jest poprawa nastrojów na rynkach finansowych związana z wychodzeniem gospodarki z opresji.
Nie dziwi to o tyle, że rok temu, wraz z eskalacją obaw przed kryzysem finansowym, dolar gwałtownie zyskiwał na wartości, ponieważ zdołał zachować opinię „bezpiecznej przystani” mimo że jest przecież walutą kraju, w którym ów kryzys wybuchł. W tym kontekście można zaryzykować tezę, że wzrostowa tendencja EUR/USD zatrzyma się dopiero, gdy zostanie przerwany proces wychodzenia amerykańskiej (i światowej) gospodarki z dołka.
Jest też druga strona medalu – osłabienie dolara sprawiło, że relatywnie tanie stały się amerykańskie akcje. Jak podaje Bloomberg, w przeliczeniu na euro wskaźnik cena/zysk dla spółek z S&P 500 jest o połowę niższy niż w przypadku firm z globalnego indeksu MSCI World. Różnica ta jest rekordowo duża.
Słabość dolara przekłada się też na polski rynek walutowy, powodując szybsze umacnianie się złotego względem waluty amerykańskiej niż względem euro. Podczas gdy od początku marca złoty podrożał o 28 proc. w przeliczeniu na dolary, to wobec euro zwyżka wyniosła zaledwie 10 proc.