Chociaż psychologiczny poziom 1,50 najwyraźniej ostudził popyt na euro pod koniec tygodnia, to o końcu trendu nie sposób mówić. Nowe maksima euro (a więc nowe dołki dolara) są jak najbardziej prawdopodobne. W porównaniu z tymi wydarzeniami dość nudno jest na polskim rynku walutowym. Kurs EUR/PLN ustabilizował się w okolicy 4,17. Także w średnim terminie trudno mówić o zdecydowanym trendzie na tym rynku.

Nie brakuje jednak analityków, którzy zakładają, że złoty w końcu zacznie się znów umacniać. W czwartkowym raporcie Deutsche Bank podtrzymał prognozę spadku kursu EUR/PLN do 3,90, twierdząc, że nasza waluta wciąż jest niedowartościowana, zaś problemy związane z sytuacją budżetową, dywidendą z PZU i fiaskiem prywatyzacji Enei zostały zdyskontowane.

Na rynku obligacji miniony tydzień przyniósł zatrzymanie spadku rentowności. Utrzymanie tego spadku było o tyle wątpliwe, że trudno radykalnych posunięć oczekiwać ze strony RPP. Stopy procentowe spadać już nie będą, ale na zwyżki też jest za wcześnie - taki jest obecnie rynkowy konsensus.