Powody do niepewności jeśli chodzi o rynek walutowy dał Ben Bernanke, który w swej wypowiedzi stwierdził, że FED powinien bliżej przyjrzeć się słabości amerykańskiej waluty. Inwestorzy odebrali to jako słowną interwencję, bo do tej pory żaden przewodniczący FED nie wypowiadał się aż tak bezpośrednio na temat kursów walutowych. W efekcie dolar zaczął zyskiwać.
[srodtytul]Część danych zaskoczyła pozytywnie…[/srodtytul]
Ponadto pojawiały się dane makro, które sprzyjały takiemu ruchowi. Sprzedaż detaliczna w USA wzrosła mocniej od oczekiwań, bo o 1,4% m/m (spodziewano się odczytu 0,9%), a napływ kapitału długoterminowego do Stanów Zjednoczonych wyniósł 40,7 mld USD (oczekiwano 27,3 mld). Dodatkowo amerykańska inflacja CPI wyniosła nieznacznie więcej niż tego oczekiwał rynek, bo 0,3% m/m, a indeks FED z Philadelphii wyniósł 16,7 pkt., podczas gdy spodziewano się 12 pkt.
[srodtytul]…a część negatywnie[/srodtytul]
Pojawiło się również kilka publikacji, które miały negatywny wpływ na walutę amerykańską. Do takich wiadomości z pewnością można zaliczyć dane z rynku nieruchomości, gdzie liczba wydanych pozwoleń na budowę wyniosła jedynie 552 tys. (oczekiwano 580 tys.), a liczba rozpoczętych budów 529 tys. (spodziewano się 600 tys.). Ponadto indeks NY Empire State spadł mocniej od oczekiwań, bo do poziomu 23,51 pkt. (oczekiwano 30 pkt.), a produkcja przemysłowa w USA wzrosła zaledwie o 0,1% m/m (spodziewano się odczytu na poziomie 0,4%).