Zatrudnienie w listopadzie obniżyło się o 11 tys. osób i są to najlepsze dane od grudnia 2007 roku, kiedy to zatrudnienie po raz ostatni wzrastało. Konsensus rynkowy zakładał spadek zatrudnienia o 100-130 tys. etatów. Jeśli dodać do tego korektę danych za październik z -190 do -111 tys. osób mamy już blisko 200 tys. etatów różnicy. Te dane musiały mieć istotny wpływ na rynek i tak też było. Rynki akcji w pierwszej reakcji powędrowały na nowe maksima i jest to jak najbardziej zrozumiałe. Powrót do normalności na rynku pracy usuwa bowiem ostatnią przeszkodę dla ożywienia. Sytuacja skomplikowała się jednak wobec reakcji notowań pary EURUSD, która po tradycyjnym już niemal krótkim zawahaniu poszybowała w dół.
Przyczynę tego stanu rzeczy najlepiej zacząć od razu od analizy stawek kontraktów FRA (kontrakty na przyszłą stopę procentową) dla dolara. Dla przykładu notowania FRA12x15 (3-miesięcznego LIBORu za rok) skoczyły o godzinie 14.30 z poziomu 1,17% do 1,33%. To odzwierciedla problem, o którym pisaliśmy od pewnego czasu. Rynek przyzwyczaił się bowiem do pozytywnej korelacji pomiędzy rynkami akcji a notowaniami EURUSD, w wyniku czego euro zyskiwało (nieco kuriozalnie) po dobrych danych z USA. Ta sytuacja może trwać tak długo, jak nie oczekuje się powrotu Fed do wyższych stóp procentowych. Dane z rynku pracy są jednak specyficzne ze względu na fakt, iż Fed dawał do zrozumienia, iż oczekuje poprawy w tym zakresie zanim przystąpi do zacieśniania polityki monetarnej. Tym samym dane są z jednej strony dobre, gdyż utwierdzają rynek, że realizujemy scenariusz wyraźnego ożywienia. Z drugiej strony jednak dane podsycają oczekiwania na wzrost stóp procentowych. A to ma już poważne konsekwencje. Potencjalnie najbardziej poważne dla notowań EURUSD – do wyraźnych zmian w notowaniach walut dochodzi najczęściej na samym początku cykli zmian stóp procentowych, zwłaszcza, że w przypadku EURUSD za stroną podażową przemawia obecnie tworząca się formacja podwójnego szczytu (choć jeszcze niedomknięta – kluczowe jest to wsparcie na poziomie 1,48, które do tej pory było bardzo silne). Gra na wyższe stopy oznacza też dodatkowe wzmocnienie dla kupujących na parze USDJPY, którzy i tak mieli już przewagę po zmianie podejścia Banku Japonii. Pokonanie psychologicznego poziomu 90 jenów za dolara pokazuje, że siła kupujących jest wyraźna. Perspektywa wyższych stóp to także potencjalne przejściowe kłopoty dla byków na rynku akcji. Przypomnijmy, że rok 1994, kiedy Fed podnosił stop był bardzo słabym rokiem dla byków, a początek podwyżek stóp w 2004 roku przyniósł korektę trwającej już rok hossy. Tym samym tak dobre dane mogą być kuriozalnie zwiastunem przynajmniej przejściowych kłopotów. Rynek ciągle obawia się, co się stanie gdy zabraknie wsparcia ze strony taniego pieniądza, nie mówiąc już o konsekwencjach załamania się strategii inwestycyjnych opartych o taniego dolara. Tu przechodzimy płynnie do rynku złota, na którym widać było ile w piątek były warte opowieści o silnych fundamentalnie podstawach tego rynku. Ewentualny wzrost oczekiwań na wyższe stopy oznacza najprawdopodobniej załamanie się trendu na tym rynku. Zeszły tydzień zamknął się tu pierwszą od pięciu tygodni czarną świecą, dodatkowo przypominającą spadającą gwiazdę.
Należy podkreślić, że powyższe konsekwencje zmaterializują się w przypadku eskalacji oczekiwań na wyższe stopy. Piątek był jedynie preludium do takiej gry i nie przesądza, że będzie ona miała miejsce w kolejnych dniach. Wiele zależy tu od postawy Fed. Należy podkreślić, że wzrost oczekiwań na (przyszłe) podwyżki stóp miał miejsce już w czerwcu i Benowi Bernanke udało się je odwrócić. Mowa oczywiście nie o podwyżkach za miesiąc czy dwa, ale powiedzmy w drugiej połowie roku. Tym samym głos płynący z Fed będzie miał kluczowe znaczenie. Być może sytuacja rozjaśni się nieco już dziś – wystąpienie Bernanke zaplanowane jest na godzinę 18.00. Ponadto w tym tygodnie zaplanowanych jest kilka posiedzeń banków centralnych (Wielka Brytania, Nowa Zelandia, Kanada), dane z Chin (piątek w nocy) oraz dane o sprzedaży detalicznej w USA (piątek).
Przemysław Kwiecień
Główny Ekonomista