Ma on zostać wdrożony jeszcze przed szczytem państw G-8, które zostało zaplanowane na 17-18 czerwca. Ta informacja w połączeniu z dalszym spadkiem rentowności japońskich obligacji i ich wyraźną zwyżką w przypadku amerykańskich odpowiedników, stała się pretekstem do kolejnej fali osłabienia jena. W perspektywie najbliższych godzin korekta jest dość prawdopodobna. Z kolei w szerszym ujęciu ruch spadkowy ma szanse być kontynuowany.
Trudno ocenić, co rzeczywiście pokaże w piątek premier Abe, ale widać, że japońskie władze konsekwentnie realizują swoją politykę nazywaną już potocznie „abenomiką". Czy szczyt słabości jena przypadnie na piątkowy poranek? Niewykluczone, gdyż często potencjalne fakty są dyskontowane wcześniej, po czym tzw. balon pęka w sytuacji, kiedy to oczekiwania okazują się być wygórowane.
Na wykresie USD/JPY widać, że dotarliśmy dzisiaj do górnego ograniczenia kanału wzrostowego (102,61), co już przekłada się na korektę. Wyraźne wsparcie to okolice 101,98 (szczyt z 10 maja). I nie wykluczone, że wyraźnie wyżej nie zejdziemy, biorąc pod uwagę fakt, iż spora część rynku poluje na tzw. dołki, aby podczepić się pod wyraźny trend. Tym samym można pokusić się o narysowanie przyspieszonego kanału trendowego, który wskazuje na możliwość osiągnięcia okolic 105 w impulsie rozpoczętym przełamaniem bariery 100 w miniony czwartek. Zresztą na rejon 105 wskazywał dzisiaj w nocy były, charyzmatyczny szef Banku Japonii nazywany Mr. Jenem.
Wczoraj po południu wspominałem o ryzyku w postaci słabszych danych makroekonomicznych ze strefy euro – istotnie długa zima negatywnie wpłynęła na odczyty PKB. We Francji spadek w I kwartale wyniósł -0,2 proc. kw/kw (oczekiwano -0,1 proc. kw/kw), a Niemcy odnotowały kosmetyczne odbicie rzędu 0,1 proc. kw/kw (szacowano 0,3 proc. kw.kw). Casus Węgier (wzrost o 0,7 proc. kw/kw) wskazywałby na to, że czynniki pogodowe nie grają aż tak dużej roli. Stąd też nerwowa reakcja rynku na EUR/USD, który spadł na chwilę poniżej 1,29 (minimum to 1,2886) jest uzasadniona. Z technicznego punktu widzenia rejon 1,2935-50 został już definitywnie złamany i powinien stać się mocnym oporem dla ewentualnego ruchu powrotnego, który może mieć miejsce w najbliższych godzinach. W perspektywie do końca tygodnia celujemy w okolice 1,2750-1,2800. Po drodze ważna strefa do przejścia to 1,2845-55. W kalendarzu mamy jeszcze zbiorcze dane PKB dla Eurolandu (godz. 11:00), ale ważniejsze będą popołudniowe dane z USA – zwłaszcza o godz. 14:30 majowy indeks New York Mfg. (oczek. 4 pkt.), oraz kwietniowa produkcja przemysłowa o godz. 15:15 (oczek. -0,2 proc. m/m). Ostatnie dni przyniosły wyraźny wzrost rentowności amerykańskich obligacji, które zaczęły dyskontować możliwość skrócenia programu QE3 przez FED w najbliższych miesiącach. Był to jednocześnie główny motor obserwowanej zwyżki dolara względem wszystkich walut. Tym samym ważne jest, aby dzisiejsze publikacje makro nie zaburzyły tego pozytywnego sentymentu.
Coraz ciekawej zachowuje się frank, który w ostatnich dniach tracił na fali pojawiających się spekulacji nt. potencjalnych posunięć Banku Szwajcarii podczas zaplanowanego na połowę czerwca posiedzenia. Jak bumerang wraca kwestia wprowadzenia ujemnych stóp procentowych. W efekcie EUR/CHF złamał dzisiaj barierę 1,25 i ma szanse na test szczytu z 18 stycznia br. na 1,2567. W krótkim terminie wsparcia to okolice 1,2490. Szersza perspektywa (czerwiec) to coraz bardziej prawdopodobny atak na strefę 1,2700-1,2750 wyznaczaną przez krótką konsolidację z 2011 r. Co ciekawe ruch ten może odbywać się przy dalszej słabości euro względem innych walut. To każe zastanowić się na tym, czy bardziej opłacalne nie byłoby zaangażowanie się w USD/CHF.