W porannym komentarzu zwracałem uwagę, iż inwestorzy mogą obawiać się komplikacji z ratyfikacją zmian w funkcjonowaniu Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej, które są jednym z filarów nowego pakietu pomocowego dla Grecji i nie tylko – założenia przyjęte na euro-szczycie, jaki odbył się 21 lipca, jeżeli zostaną w pełni wdrożone, to powinny mieć jakiś wpływ na stabilizację sytuacji w strefie euro (przynajmniej w założeniach) – chodzi o pogarszającą się sytuację polityczną na Słowenii, a także Słowacji. Niemniej w ciągu dnia z Ljubljany napłynęły informacje, że upadek rządu nie przekreśla możliwości głosowania nad EFSF w tamtejszym parlamencie (to słowa rzecznik rządu), a (były) minister finansów stwierdził, iż ewentualne odrzucenie tego wniosku byłoby szkodliwe i rząd będzie czynił stosowne starania (to już jednak czysta polityczna dyplomacja). Niemniej rynek chyba to chwilowo kupił – większą uwagę przyciągały dzisiaj spekulacje związane z ryzykiem obniżenia ratingu kolejnym francuskim bankom, niż kwestia słoweńska. Generalnie, EUR/USD zachowywał się względnie poprawnie – czekając na wieczorny komunikat FED – czego do końca nie można powiedzieć o złotym. Niemniej ranne sugestie, co do możliwego testu okolic 3,25 zł za dolara i 4,45 zł za euro sprawdziły się. Po południu nasza waluta zaczęła odrabiać straty. Przyjrzyjmy się jednak nieco bliżej dzisiejszym wahaniom wokół naszej waluty. Teoretycznie wszystko można tłumaczyć globalną awersją do ryzyka, ale tak to już wspominałem – EUR/USD był dzisiaj względnie stabilny. Uważni obserwatorzy rynku zwrócą uwagę, że złoty lubi wykonywać dziwne ruchy (na osłabienie) w sytuacji, kiedy EUR/USD jest przed większą korektą wzrostową.... To później tłumaczy się różnymi fundamentalnymi motywami, ale będąc szczerym – są one nieco „uniwersalne" i niekoniecznie „na dzisiaj". Może być ich kilka. Pierwsze to kwestia zbliżających się wyborów – to już 9 października – ostatnie sondaże pokazują zmniejszającą się różnicę pomiędzy PO a PIS – rynki finansowe mogą zacząć się obawiać, iż po wyborach układ polityczny będzie nieco inny – nawet, jeżeli będzie rządzić PO z SLD, to niekoniecznie z premierem Tuskiem. Tymczasem w sytuacji, kiedy perspektywy dla gospodarki zaczynają się pogarszać, potrzeba nam będzie rządu z mocnym zapleczem parlamentarnym (tutaj kombinacja PO+SLD+PSL mogłaby rodzić zbyt dużo politycznych waśni), a przede wszystkim ministra finansów, który przedstawi wiarygodny program reform – bo to, że rząd będzie musiał poszukać dodatkowych oszczędności i mocniej zacisnąć pasa, jest niemal pewne. Druga sprawa to wczorajsze prognozy MFW dla Polski, gdzie wskazuje się na wzrost PKB rzędu 3 proc. (to mniej, niż zostało zapisane w rządowych prognozach), a także przestrzega się przed ryzykiem globalnych zawirowań w 2012 r. To jednak wiąże się bezpośrednio z punktem pierwszym – o tym, jaka jest sytuacja na świecie, wiadomo nie od dzisiaj, kluczowe jest to, jak dany kraj będzie potrafił sobie z nią poradzić. Punkt trzeci to obawy związane z Węgrami – rynki obawiają się, że tamtejsze banki zapłacą duży koszt za program premiera Orbana, który zakłada dopłaty do kredytów walutowych. Rynek obawia się też trudności w przyszłorocznym budżecie, który w najbliższych dniach będzie dyskutowany w budapeszteńskim parlamencie. To tłumaczyłoby dlaczego dzisiaj wraz ze złotym, słabł też forint. Punkt czwarty, to obawy związane z drażliwą kwestią naruszenia konstytucyjnego progu 55 proc. zadłużenia do PKB w 2011 r., gdyby na koniec roku złoty byłby dość słaby. Teoretycznie w takiej sytuacji w 2012 r. rząd musiałby zgodzić się na dość radykalny budżet. Czy to możliwe i czy prawdą mogą być pojawiające się spekulacje, jakoby ministerstwo finansów i NBP akumulowali środki w celu przeprowadzenia mocnej interwencji na rynku złotego w końcu roku? Po rynku krążyły też spekulacje, iż w takiej sytuacji RPP mogłaby rozważyć możliwość podwyższenia stóp procentowych – teoretycznie ostatnie dane o produkcji przemysłowej, czy też inflacji bazowej do końca by jej tego nie zabraniały. Realnie – takie posunięcie nie zyskałoby jednak akceptacji członków RPP i takie plotki mogą służyć jedynie próbie wywarcia psychologicznej presji na rynek.
Dzisiaj wieczorem kluczowym wydarzeniem będzie komunikat FED. Kluczowym pytaniem jest teraz, to czy operacja twist połączona z obniżeniem do zera stopy procentowej od krótkoterminowych depozytów, jakie banki przekazują do FED, rzeczywiście zadowoli rynki? Bo to najbardziej prawdopodobny scenariusz – oczywiście FED może sobie też zostawić furtkę na QE3, ale ze świadomością, iż z tej możliwości szybko nie skorzysta. Patrząc na rynek tylko czysto technicznie (wykresy) i na bazie analizy emocji – wydaje się, że krótkoterminowy przełom jest coraz bliżej. Być może na złotym będziemy już wkrótce świadkami krótkoterminowego odreagowania – zwłaszcza, jeżeli dzisiejszy komunikat FED da inwestorom trochę optymizmu... Jutro rano na tapecie będą indeksy PMI, ale i też z Europy (więcej w subiektywnym komentarzu).
EUR/USD: Rano zwracałem uwagę, iż rynek nie powinien dzisiaj naruszyć strefy 1,3600-1,3626, a wieczorem może dojść do próby zamknięcia luki z poniedziałku na 1,3752. To otworzyłoby pole do wyjścia ponad 1,38 i być może w szybkim ruchu. Te założenia można podtrzymać.
Sporządził:
Marek Rogalski – analityk DM BOŚ (BOSSA FX)