W teorii rynków finansowych wzrost stóp procentowych przyciąga kapitał spekulacyjny, co wywołuje zwiększony popyt na krajową walutę – i w konsekwencji prowadzi do jej aprecjacji. Nic jednak nie wskazuje, aby po dzisiejszej dość niespodziewanej decyzji Rady Polityki Pieniężnej o podniesieniu stopy referencyjnej do 4,75 proc. taki ruch miał miejsce. Euro na rynku międzybankowym kosztuje niespełna 4,22 zł, i jest to kurs zbliżony (a nawet wyższy) do tego z rana.

Powody braku wyraźnej reakcji są dwa. Z jednej strony mamy niekorzystne otoczenie zewnętrzne, tj. niepewną sytuację po wyborach w Grecji, groźbę załamania reform. Zniechęca to do rynków wschodzących, takich jak Polska. Z drugiej strony podwyżka dla sporej części inwestorów jest zaskoczeniem, powodując przecenę krajowych obligacji. Wydaje się, że w dużej części za wyprzedażą stoją zagraniczne banki i fundusze, które mogły uznać, że to dobry moment na wyjście z rynku przed ew. dalszą przeceną. Sprzedaż posiadanych przez nich obligacji i przenoszenie kapitałów z Polski ograniczyło popyt na złotego – mówi Piotr Popławski, analityk banku BGŻ.

Jeszcze przed podwyżką obligacje dwuletnie były najdroższe od 2007 r. Po informacji o decyzji Rady ich rentowności podskoczyły o około 10 pkt bazowych, do 4,79 proc., co oznacza spadek cen na rynku. Spokojniej reagują inwestorzy na rynku akcji. Indeks WIG20 stracił od południa, kiedy ogłoszono decyzję RPP niespełna 0,5 proc.

Analitycy i inwestorzy wciąż czekają teraz na konferencję RPP zaplanowaną na godzinę 16 . – Powinna ona dać więcej jasności co do argumentów stojących za dzisiejszą decyzją RPP, jak również perspektyw w polityce pieniężnej – przyznaje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.