Z jednej strony ten kolejny dowód hamowania światowej gospodarki powinien sprzyjać dolarowi na zasadzie, że amerykańska waluta jest bezpieczną oazą. Zwłaszcza że zagrożenia dla globalnej pozycji dolara nie widać ze strony euro, które przecież w czarnym scenariuszu może w ogóle przestać istnieć.
Z drugiej strony kiepskie dane z USA automatycznie wywołały spekulacje na temat kolejnej rundy luzowania ilościowego (QE). Następny dodruk dolarów oczywiście podkopywałby wartość fundamentalną amerykańskiej waluty, jednocześnie sprzyjając ryzykownym aktywom, z którymi dolar jest ujemnie skorelowany.
Wczoraj górą były argumenty przeciwko dolarowi. Kurs EUR/USD najmocniej odbił się w górę po południu, w czym pomogły kolejne słabe dane z amerykańskiej gospodarki. Tym razem okazało się, że wbrew prognozom zmalały zamówienia w przemyśle (o 0,6 proc. m./m. wobec prognozy wzrostu o 0,3 proc.).
W tej sytuacji inwestorzy będą czekać z niecierpliwością na czwartkowe wystąpienie szefa Fed. Ben Bernanke będzie przemawiał przed komisją Kongresu. Czy pojawią się tam jakieś wskazówki odnośnie do QE?