Dla przypomnienia teraz oczekuje się, że Fed pozostanie ostrożny w działaniach na rzecz ograniczania ekspansji monetarnej i zredukuje QE3 zaledwie o 10 mld USD, podczas gdy jeszcze na początku września mówiło się o 25 mld USD. Amerykański dolar oddał już premię z tytułu większego ograniczania programu skupu aktywów i obecnie rynek przechodzi w fazę wyczekiwania, na co faktycznie zdecyduje się Rezerwa Federalna.
Tymczasem przedstawiciele banków centralnych w Europie w czwartkowych wystąpieniach starali się zabrzmieć jak najbardziej gołębio, aby przekonać rynek, że w odróżnieniu od Fed wciąż utrzymują ekspansję monetarną na bieżącym poziomie. Prezes EBC Mario Draghi stwierdził, że ostatni wzrost rynkowych stóp procentowych jest nieuzasadniony i powtórzył, że deklaracja utrzymania niskich stóp przez bank centralny jest wciąż aktualna. Dodał, że ożywienie gospodarcze w strefie euro jest na bardzo wczesnym etapie. Rozczarowujące dane o spadku produkcji przemysłowej w lipcu o 1,5% m/m niewątpliwe wspierały jego słowa. Podobnie ostrożnie nastawienie do sytuacji w gospodarce przedstawiał prezes Banku Anglii Marka Carney, który dodatkowo obwiniał Fed za ostatni wzrost rynkowych długoterminowych stóp procentowych, które nie odpowiadają założeniom polityki pieniężnej. Decydenci w bankach centralnych widzą, że przesadna wiara rynku w szybki powrót ożywienia skutkujący wyceną wcześniejszego zacieśniania polityki monetarnej może w konsekwencji stłumić wzrost gospodarczy, dlatego starają się werbalnie przeciwdziałać tym procesom. Ale gdy inwestorzy mają do wyboru silnie optymistyczne wskaźniki wyprzedzające albo słowa bankierów centralnych, którzy w ostatnich latach nie raz się mylili, wolą wybrać to pierwsze.
Dzisiejsze dane o sierpniowej inflacji CPI z Polski mogą przykuć uwagę inwestorów, biorąc pod uwagę duże zaskoczenie miesiąc temu. Konsensus zakłada stabilizację wskaźnika na poziomie 1,1% r/r, choć moim zdaniem możemy zobaczyć wzrost do 1,4% jako efekt ostatnich zwyżek opłat za wywóz śmieci oraz niższą niż w przeszłości sezonową deflacją cen żywności. Ale nawet takie przyspieszenie inflacji ma nikłe szanse na zmianę nastawienia RPP, a w konsekwencji na wpłynięcie na rynek PLN. Z USA poznamy ważny raport o sprzedaży detalicznej oraz wstępny odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan, jednak na 5 dni przed decyzją Fed dane niewiele zmienią w kontekście nastawienia inwestorów do USD.
EUR/PLN:
Po tak dobrym tygodniu dla polskich obligacji możliwe, że przed weekendem dojdzie do realizacji zysków, co będzie wywierać pośrednią presję na złotego. Psychologiczny poziom 4,20 EUR/PLN wygląda na niezagrożony przełamaniem. Wahania powinny być utrzymane poniżej 4,2350/00.