Nie oznacza to jednak, że kres sporu budżetowego automatycznie się przybliża. W niedzielę nadzieje na zażegnanie kryzysu fiskalnego wzrosły po tym, jak lider Demokratów w Senacie Harry Reid określił wnioski ze swojego spotkania z liderem Republikanów Mitchem McConnellem jako „rzeczowe". Nie podał jednak żadnych szczegółów, ale nawet takie wzmianki są jakimś krokiem naprzód w debacie nad uchwaleniem finansowania budżetu na nowy rok fiskalny oraz podniesieniem limitu zadłużenia. Szczególnie ta druga kwestia budzi obawy, gdyż według Departamentu Skarbu w czwartek 17 października mija termin, po którym rząd nie będzie już posiadał środków na pełne realizowanie swoich zobowiązań. Termin jest bliski i wymaga prędkiego rozwiązania w Kongresie. Rynek finansowy pozostaje jednak zawieszony, gdyż nie jest to pierwszy raz, kiedy politycy werbalnie wskazują na postępy w negocjacjach, natomiast przejście od słów do czynów nienaturalnie się wydłuża. Podobnie fakt zbliżania się do granicznego terminu 17 października także nie zwiększa szans na zakończenie sporu w Kongresie. Po czwartku Departament Skarbu jeszcze przez ok. dwa tygodnie będzie w stanie realizować zobowiązania wynikające z zapadających obligacji, tym samym uchroni państwo przed ogłoszeniem bankructwa. Będzie się to odbywało kosztem innych wydatków budżetowych, co z pewnością wzmocni sprzeciw społeczny dla niefrasobliwości aparatu władzy, jednak od strony rynków finansowych przedłuży okres wyczekiwania. Gdyż niezależnie jak katastroficzny jest scenariusz niewypłacalności największej gospodarki świata, tak prawie nikt nie wierzy w jego zmaterializowanie.

Niewiele powinno się dziać w trakcie poniedziałkowego handlu. Tylko Europa pracuje na pełnych obrotach, podczas gdy świętowaniem zajmują się inwestorzy w Japonii, Hong Kongu, USA i Kanadzie. W kalendarium widnieje produkcja przemysłowa ze strefy euro (11:00), jednak są to dość historyczne dane za sierpień i nie powinny wywierać reakcji na EUR. O 14:00 NBP poda dane o wrześniowej podaży pieniądza M3. Wpływ danych na złotego będzie jak zwykle neutralny.

EUR/PLN: Rynek złotego pozostaje zapatrzony na sytuację na rynkach zewnętrznych, a stamtąd na razie nie widać presji, aby EUR/PLN miał wyrywać się poza kanał 4,18-4,2050. Podobnie może być i w poniedziałek.

EUR/USD: Pod nieobecność Tokio i Hong Kongu Europa nie ma zbyt wiele powodów, by przerywać rynkowy marazm, a brak Nowego Jorku po południu zachęca do utrzymania status quo. 1,3543-1,3582 może być sprawiedliwym zakresem konsolidacji na dziś.

Konrad Białas