Pod koniec roku zakończył się trwający od 5 lat i podzielony na 3 fazy program skupu aktywów (głównie obligacji rządowych) w USA czyli tzw. Quantitative Easing (QE). Dzięki temu programowi gospodarka amerykańska jest teraz w doskonałej kondycji z PKB osiągającym 5% w III kwartale oraz stopą bezrobocia zbliżającą się do poziomu 5%. Amerykańskie indeksy giełdowe biją kolejne historyczne rekordy, tylko w tym roku indeks S&P500 wyznaczał kolejne maksima 52 razy. Dolar był zdecydowanie najsilniejszą główną walutą na świecie zyskując od początku roku 14% do japońskiego jena, ponad 11% do euro, niecałe 11% do franka szwajcarskiego, 9% do dolara australijskiego i aż 17% do polskiego złotego.
Z drugiej strony pod presją znalazło się euro targane rosnącymi w europejskim społeczeństwie nastrojami antyunijnymi, nawrotem problemu ze spłatą zadłużenia Grecji oraz powrotem ryzyka geopolitycznego za sprawą konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Sam konflikt, a tak naprawdę jego efekt, czyli zablokowanie rosyjskim firmom w wyniku zachodnich sankcji dostępu do rynków finansowych w USA, Europie i Japonii, doprowadził przy wsparciu taniejącej ropy naftowej, do podniesienia rosyjskich stóp procentowych z 5.5% do 17%, ponad 10% stopy inflacji, 40% spadku wartości rubla oraz krachu na rosyjskiej giełdzie. Spektakularną decyzję podjął również pod koniec roku Szwajcarski Bank Narodowy wprowadzając oficjalnie ujemne stopy procentowe w celu zniechęcenia kapitału zewnętrznego napływającego na szwajcarski rynek i umacniającego franka szwajcarskiego. Warte uwagi jest również zauważalne spowolnienie gospodarcze w Chinach gdzie pierwszy raz od lat zaczęły tanieć nieruchomości i zaczęły być widoczne ingerencje Ludowego Banku Chin w rynek międzybankowy w celu pobudzenia wzrostu gospodarczego.
Na rynku surowcowym mieliśmy do czynienia ze znaczną obniżką cen większości surowców, a prym wiodła ropa naftowa, której ceny spadły o ponad 40%. Na tak spektakularny spadek ceny nałożyły się na siebie: mniejszy popyt na ropę ze względu na spowolnienie gospodarcze Chin oraz większa podaż ropy ze względu na boom wydobycia z łupków w USA oraz zwiększone wydobycie w Libii i Iranie. Obniżki zostały pogłębione przez wojnę cenową pomiędzy krajami OPEC (głównie Arabią Saudyjską) a USA, od której rykoszetem najbardziej na razie ucierpiała Rosja. Mniejszy popyt z Chin wpływa również na taniejące ceny większości pozostałych surowców na świecie, szczególnie metali przemysłowych.
Na naszym rodzimym rynku mieliśmy do czynienia ze spekulacyjnym osłabieniem złotego na koniec roku oraz marazmem na rynku akcji. W samym tylko grudniu złoty tracił nawet 25 groszy do euro i dolara, 20 groszy do franka szwajcarskiego i aż 35 groszy do funta brytyjskiego. Oczywiście pretekstem do osłabienia było załamanie się kursu rosyjskiego rubla i wzrost awersji do rynków wschodzących, natomiast skala świątecznej przeceny wskazuje na zaplanowane działania krótkoterminowego kapitału spekulacyjnego. Natomiast polskie indeksy giełdowe, a szczególnie benchmarkowy indeks WIG20 pokazały słabość polskiego parkietu, który nie potrafił skorzystać z trwającej na amerykańskich i europejskich giełdach hossy i zamiast wzrostów zakończyliśmy rok pod kreską.
Najważniejszymi wydarzeniami rynkowymi w nadchodzącym roku będą decyzje władz monetarnych głównych światowych banków. Amerykańska Rezerwa Federalna najprawdopodobniej od połowy roku zacznie podnosić stopy procentowe, które na koniec roku powinny wzrosnąć do 1% z obecnego przedziału 0-0.25%. Sprzyjać temu będzie kontynuacja silnego ożywienia gospodarczego oraz dalszego silnego przyrostu miejsc pracy, do tego może w końcu pojawić się presja inflacyjna. Również Bank Anglii powinien rozpocząć cykl podwyżek stóp procentowych. Z drugiej strony Europejski Bank Centralny będzie zmuszony rozszerzyć swój program skupu aktywów, prawdopodobnie o obligacje skarbowe i korporacyjne, w celu pobudzenia tkwiących w marazmie gospodarek strefy Euro.