Tylko 30 proc. twierdzi, że rząd powinien bronić swoich racji nawet za cenę powrotu do drachmy. O tym dobrze wie rządząca Syriza, która próbuje znaleźć złoty środek. Premier Tsipras nie chce u siebie rewolucji, ani też nowych wyborów – alternatywa bratania się z Putinem jest dla niego gorsza, niż utrzymywanie „chłodnych" unijnymi partnerami. Niemniej nie może też zgodzić się na to, co podsuwają mu ministrowie finansów państw strefy euro na spotkaniu Eurogrupy. Tylko, że oni też nie chcą ryzykować – przyznanie Grekom pomostowego finansowania bez żadnych warunków, gdyż teoretycznie nowa forma planu pomocowego miałaby być dopiero negocjowana w trakcie najbliższych 3-6 miesięcy – byłoby szaleństwem. Stąd też Eurogrupa twierdzi, że może rozmawiać o zmianach, ale warunkiem wstępnym jest wydłużenie finansowania na dotychczasowych warunkach, gdzie zachowane są przyrzeczenia kontynuacji reform (w tym dalszego cięcia wynagrodzeń i wzrostu stawki VAT) i mechanizmy kontroli (Troika). Wczorajsze spotkanie zostało zerwane po 4 godzinach, a Grekom zostało postawione ultimatum. Kolejne spotkanie Eurogrupy zostanie zorganizowane w piątek, ale głównie dla technicznych aspektów podpisania przedstawionej wczoraj umowy. Dzisiaj mamy spotkanie w formule ECOFIN (wszyscy ministrowie finansów UE), gdzie najpewniej wątek grecki będzie poruszany – teraz mamy już plejadę medialnych wystąpień poszczególnych ministrów finansów, które sprowadzają się głównie do tego, że Grecy powinni „przestać się wygłupiać". Niemniej jednocześnie tonowane jest ryzyko zaistnienia Grexitu, które wyraźnie wzrośnie, jeżeli po 28 lutego nie będzie żadnych uzgodnień. Teoretycznie to Europa próbuje teraz przeciągać szalę negocjacji na swoją korzyść stawiając Greków pod ścianą. Rząd premiera Tsiprasa jednak dobrze wie, że Grexit nie jest nikomu na rękę, a zwłaszcza unijnym politykom. Przepychanki mogą teoretycznie potrwać nawet do końca miesiąca, chociaż grecki minister Varoufakis twierdzi, że jest w stanie dogadać się w ciągu 48 godzin... jeżeli druga strona pójdzie na ustępstwa.
Greckie przepychanki nie szkodzą zbytnio wspólnej walucie, chociaż w pierwszych kilkunastu minutach rynek szarpnął nieco w dół (wczoraj wieczorem). Inwestorzy zdają się wierzyć w pozytywny rozwój wypadków. Gorzej, jeżeli do piątku nic się nie wydarzy i będziemy mieć tzw. dogadywanie się na ostatnią godzinę...
Na wykresie EUR/USD mieliśmy w nocy zejście w dół i naruszenie okolic 1,1350. Zbliżyliśmy się tym samym w rejon mocnego wsparcia na 1,1315, ale nie zostało ono naruszone (1,1318). Teraz widać, że rynek wrócił w okolice 1,14 – przyczynił się do tego lepszy odczyt indeksu ZEW z Niemiec (w lutym wzrost do 53 pkt., ale przy mocnej zwyżce subindeksu bieżących oczekiwań do 45,5 pkt.). Tym samym nadal tkwimy w konsolidacji z oporami przy 1,1422 i 1,1459, czekając na dalszy rozwój wypadków. Warto zerkać także na drugą walutę w parze, czyli USD. Dzisiaj w kalendarzu mamy publikację danych NY Empire State (godz. 14:30) i indeksu nastrojów NAHB (godz. 16:00), ale nie to będzie najważniejsze. Od kilku dni dolar ustawia się pod jutrzejsze zapiski ze styczniowego posiedzenia FED. Czy dadzą pretekst do impulsu jeszcze przed komunikatem z marcowego spotkania (19.03)?
Wykres dzienny EUR/USD
Opracował: