Naszym zdaniem:
W piątkowym komentarzu zwracaliśmy uwagę, że przegrana we włoskim referendum nie powinna być dla rynków aż tak dużym szokiem biorąc pod uwagę wyniki wcześniejszych sondaży, czy też „zwyczajowe" już niedoszacowanie odsetka populistycznych głosów w społeczeństwie. Teoretycznie wynik nie jest aż tak zły – głosów „za" było nieco powyżej 40 proc. Niemniej duża frekwencja sprawia, że premier Renzi został zmuszony uznać go za swoja osobistą porażkę, na co rynki finansowe zareagowały dość gwałtownie podczas ograniczonej płynności w handlu z niedzieli na poniedziałek. Czy jednak Włochom rzeczywiście zagraża teraz potężny kryzys polityczno-gospodarczy? Przyspieszone wybory parlamentarne za 2-3 miesiące mogłyby prowadzić do zdominowania parlamentu przez partie populistyczne (to, że liderem w sondażach pozostanie Partia Demokratyczna Renziego może być złudne, gdyż różnica do Ruchu 5 Gwiazd bazuje w granicach tzw. błędu statystycznego), które z kolei mogłyby dążyć do wyprowadzenia kraju z Unii Europejskiej, czy też strefy euro (chociaż warto sobie zadać pytanie czy rzeczywiście, jeżeli spojrzymy chociażby na Grecję, gdzie rządząca Syriza szybko zrozumiała, że mogłoby to doprowadzić do kompletnego chaosu w kraju). Tym samym bardziej preferowanym zdaje się być scenariusz, który Włosi już przerabiali z Mario Montim – czyli technokrata na czele rządu tymczasowego, który dotrwa do planowych wyborów w 2018 r. Problem jednak w tym, że będzie to rząd słaby, niezdolny do przeprowadzenia ważnych reform, które mogłyby dać Włochom fundamenty do „nowego otwarcia". A perspektywa na 2018 r. pozostanie niepewna, chociaż najpewniej tamtejszym politykom uda się na powrót zmienić ordynację wyborczą, która zakłada, że zwycięskie ugrupowanie dostaje dodatkowy bonus – pojawiły się obawy, że mogłoby to otworzyć populistom drogę do pełni władzy. Pośrednio jest to też jeden z argumentów, dla których nie będzie silnego parcia politycznego na przyspieszone wybory parlamentarne.
Zerknijmy na rynki finansowe. Spread pomiędzy włoskimi, a niemieckimi 10-letnimi obligacjami wprawdzie wzrósł, ale nie powrócił w okolice listopadowych szczytów przy 187 p.b. (dzisiaj około 175 p.b). Z kolei na wykresie koszyka BOSSA EUR mieliśmy wprawdzie dość niskie otwarcie, ale rynek dość szybko odbudował się – w efekcie jesteśmy powyżej zamknięć z ostatnich 3 tygodni. Jeżeli odłożymy na bok temat Włoch (Austria zaskoczyła pozytywnie), to uwagę rynków w najbliższych dniach skupi czwartkowe posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego. A tu teoretycznie plotki, co do tego, jaki będzie przekaz dotyczący programu QE, powinny być wciąż żywe. Jeżeli skup zostanie wydłużony – to o ile, oraz czy nie pojawią się pewne sugestie zmierzające do tego, że za kilka miesięcy jego miesięczna skala może być zredukowana. O możliwościach jakie ma ECB pisaliśmy w piątkowym raporcie odnosząc się do spekulacji Reutersa, jakie pojawiły się w czwartek późnym popołudniem. Reasumując – spekulacje przed posiedzeniem ECB mogą podbijać wycenę euro. Może, zatem dojść do sytuacji, że dojdzie do naruszenia oporu przy 111,39 pkt. na koszyku BOSSA EUR.
Wykres tygodniowy BOSSA EUR
Zamieszanie wokół Włoch dało nieco punktów dolarowi – w kontekście zbliżającej się podwyżki stóp procentowych przez FED jest to chyba najlepsza forma bezpiecznej przystani – chociaż ruch ten jest raczej wymuszony. Warto zwrócić uwagę na „tweety" Donalda Trumpa dotyczące Chin – swoją drogą jest to dość specyficzna forma prowadzenia dyplomacji, która raczej będzie skorygowana, kiedy nowa administracja zostanie sformowana i 20 stycznia oficjalnie przejmie władzę. Niemniej wspomniane wpisy nt. Chin mogą (choć nie muszą) być sygnałem, że Trump będzie jednak próbował zrealizować część swoich pomysłów z kampanii wyborczej, czyli uderzyć w protekcjonistyczne tony. A to już niekoniecznie musi pomóc dolarowi, który naszym zdaniem został nadmiernie „napompowany" w oczekiwaniu na pozytywne przełożenie potencjalnej „trumponomiki" na ewentualną politykę FED (bardziej agresywne działania w latach 2017-18).
Poniższy dzienny układ na koszyku BOSSA USD nadal wskazuje na potencjalną formację RGR, chociaż jej prawe ramię zaczyna się nieco deformować. Może to oznaczać, że ewentualne naruszenie linii szyi przy 84,26 pkt. nie będzie sygnałem do pełnej realizacji ruchu spadkowego, gdyż ten mógłby zostać zatrzymany już przy 83,95-84,00 pkt., gdzie przebiega dawne górne ograniczenie półrocznego kanału wzrostowego, który został wybity w listopadzie.