Miał on wystąpić w nocy z wtorku na środę w Kongresie i przedstawić plany związane z reformami gospodarczymi. Rynki wiązały z tym duże nadzieje, co najlepiej ostatnio było widoczne po umacniającym się dolarze. Teraz sytuacja się zmieniła, ponieważ jest duża niepewność, czy obietnice wyborcze zostaną spełnione. Dlatego obecnie uwagę inwestorów skupia szwajcarski frank czy japoński jen, który coraz mocniej zyskuje. Moim zdaniem wzrost awersji do ryzyka będzie powodował dalszą aprecjację tych walut, dlatego warto mieć ekspozycję na te dewizy. A co z dolarem? Dolar, który jest zaliczany do koszyka walut safe haven, czyli tzw. bezpiecznej przystani, powinien zyskać. Uważam, że pozycja dolara jest niezagrożona – nawet gdyby Trump rozwiał nadzieje inwestorów na przemiany gospodarcze. Dolara wspierają czynniki fundamentalne, które będą wywoływać coraz większą presję na Fed, aby szybciej decydował się na podwyżki stóp. Niewykluczone, że do pierwszej modyfikacji dojdzie w marcu. W przypadku złotego nie spodziewałbym się dużych zmian. W krótkim terminie prawdopodobnie nadal będzie słaby, tym bardziej że na giełdzie może rozwinąć się głębsza korekta spadkowa. W perspektywie kilku miesięcy złoty powinien wrócić do łask inwestorów ze względu na odbicie inflacji oraz możliwą zmianę nastawienia RPP do podwyżek stóp w tym roku.