Nie wpłynęło to w widocznie negatywny sposób ani na amerykański rynek obligacji długoterminowych (rentowność dziesięciolatek pozostaje w trendzie bocznym od grudnia), ani na rynek akcji. Na tym ostatnim średnia przemysłowa Dow Jonesa, lekko spadając we wtorek, przerwała serię 12 kolejnych historycznych rekordów, co w jej 120-letniej historii zdarzyło się wcześniej raptem cztery razy (w lipcu 1927, wrześniu 1928, styczniu 1987 oraz lutym 1996 r.). Brak negatywnej reakcji rynku obligacji można tłumaczyć tym, że inwestorzy wierzą, iż obecny silny wzrost tempa inflacji to głównie skutek „efektu bazy", czyli porównań z bardzo niskimi cenami surowców (głównie ropy) sprzed roku, i najpóźniej od połowy roku dynamika wskaźników inflacji ponownie zacznie spadać. Jeśli chodzi o rynek akcji, to najwyraźniej inwestorzy uznali, że podwyżka stóp procentowych to uczciwa cena, którą warto zapłacić za oczekiwany wzrost zysków będący skutkiem trwającego ożywienia gospodarczego. A niewątpliwie z takim silnym ożywieniem gospodarczym mamy obecnie do czynienia w USA.

Niektóre wskaźniki koniunktury zanotowały ostatnio najwyższe wartości od pokolenia. Tak było w przypadku regionalnego wskaźnika koniunktury w przemyśle Philadelphia Fed Index, który wzrósł do poziomu poprzednio obserwowanego w latach 1983–1984. Co ciekawe, prosty sygnał techniczny na S&P500 zdefiniowany jako „wzrost na historyczny rekord o 25 proc. startujący z 1,5 rocznego dołka" spełniony był ostatnio, a wcześniej w latach 1982–1983. W czwartek liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych spadła zaś do najniższego poziomu od 44 lat, co sugeruje, że rozpoczęta w 2009 roku poprawa sytuacji na rynku pracy w USA jest kontynuowana. Nic dziwnego, że wskaźnik zaufania konsumentów Conference Board wzrósł w lutym do najwyższego poziomu od 16 lat.

Mamy więc w USA mocno intrygującą sytuację: po ośmiu latach silnej hossy na Wall Street sytuacja gospodarcza ponownie zdaje się zachęcać do dalszych zakupów. Oczywiście wystarczyłby wzrost rentowności obligacji skarbowych w USA do raptem 5 proc., by uczynić akcje w USA równie drogimi jak w szczycie hossy z 2007 roku i zapewne przekłuć bańkę, ale na razie na taki wzrost się nie zanosi. W dawnych czasach funkcjonowała reguła „3 steps and a stumple", sugerująca potknięcie rynku akcji po trzeciej podwyżce stóp Fedu, ale wydaje się, że perspektywa trzeciej podwyżki już za niecałe dwa tygodnie na razie mało kogo niepokoi. ¶