Obecną sytuację na wykresie dziennym indeksu S&P500 można opisać jako wyciszenie zbyt huraoptymistycznych emocji, które pojawiły się na początku miesiąca. W tym układzie analiza techniczna sugeruje albo powolne wspinanie się w kierunku maksimów, a później ku nowym historycznym rekordom, albo, w wersji bardziej pesymistycznej, początek kilkunastotygodniowego trendu bocznego w przedziale 2354,5–2401 pkt.
Jeszcze bardziej korzystnie dla giełdowych byków prezentuje się sytuacja WIG20. Zeszłotygodniowy spadek poniżej wsparć na 2200 pkt i 2191,25 pkt okazał się pułapką, a nieudana próba wykreślenia formacji podwójnego szczytu aktywizowała popyt do działania. Stąd też atak na lutowo-marcowe maksima to teraz plan minimum. Bardziej prawdopodobny jest test 2300 pkt, czyli poziomu docelowego dla zwyżek, który wyznacza wyrysowana w 2016 r. roczna formacja podwójnego dna.
To, czy faktycznie powyższa optymistyczna wizja płynąca z wykresów zostanie zrealizowana, prawdopodobnie zdecyduje się w tym tygodniu. Przyniesie on bowiem wyjątkowy miks decyzji banków centralnych, światowej polityki i danych makroekonomicznych. Przyniesie więc cały katalog potencjalnych impulsów, które mogą pchnąć giełdy w górę, zatrzymać na długo w miejscu lub przecenić.
Głównym wydarzeniem tygodnia jest posiedzenie amerykańskiego Fedu. W tym przypadku pytaniem nie jest to, czy bank podniesie stopy procentowe, ale czy taka podwyżka jest już w cenach i jakie nowe sugestie popłyną z ust Janet Yellen. Oprócz Fedu o polityce monetarnej będą też decydowały m.in. BoE, BoJ i SNB.