Mimo że lista potencjalnych ryzyk na kolejne miesiące już wtedy była znana, inwestorzy woleli ją bagatelizować i „bawić się, póki muzyka gra". A lista ta jest długa, pozycji przybywa, zamiast ubywać, i inwestorom coraz trudniej jest ogarnąć, jaki będzie ich całkowity wpływ na wycenę aktywów.

Donald Trump miał uczynić Amerykę (i pośrednio Wall Street) wielką, ale na razie najbardziej wyróżnia się jego porażka w próbie gładkiego rozpędzenia maszyny ekspansji. Rynek już się wycofał z traktowania Trumpa jako „pewnego zakładu" na przyspieszenie ożywienia. We Francji, choć bazowo mało kto liczy na zwycięstwo Le Pen, tak samo mało kto w pełni ufa wskazaniom sondaży. Zeszły rok i głosowania w Wielkiej Brytanii i USA nauczyły sceptycyzmu w stosunku do badań ankietowych. Dodatkowe zamieszanie wytwarza wielogłos z EBC odnośnie do końca QE/startu podwyżek, a odpowiednikiem tego w Fedzie jest rozpoczęta debata o ograniczaniu sumy bilansowej. I żadna taka lista nie będzie kompletna bez wspomnienia o Chinach (relacje handlowe z USA, zacieśnianie monetarne).

Rozliczenie poprzedniego kwartału przez zarządzających dało czas na zastanowienie, ile jeszcze można wycisnąć z rajdu rynków, zanim obawy o wymienione ryzyka wypłyną na powierzchnię. Sądzę, że rynki nie są przygotowane na potencjalny szok, jaki może czyhać tuż za rogiem, i reakcja może być poważna. Jednocześnie nie sądzę, aby konkluzją z powyższych rozważań rozgrywających się w głowach inwestorów było wyprzedzające ucinanie pozycji w aktywach ryzykownych. Uczestnicy rynku jeszcze nie zagoili ran po nietrafionych zakładach przed referendum w sprawie Brexitu czy wyborach w USA. Teraz inwestorzy wolą się spóźnić na pierwsze 2 proc. reakcji i złapać kolejne 4–5 proc., niż być po przeciwnej stronie rynku. Efektem ubocznym takiej strategii jest wygasanie kierunkowego handlu na rzecz umacniania niepewności. Poprzez trzymanie się z boku przez głównych graczy, dominującą rolę na rynkach przejmują algorytmy transakcyjne i niedoświadczeni spekulanci. Płytki rynek staje się podatny na nerwowe i gwałtowne reakcje, zanim pozostała grupa inwestorów „urealni" wycenę. W ostatnich dniach mogliśmy to obserwować po zamachu bombowym w Rosji, komentarzach Draghiego czy ataku rakietowym USA na Syrię. Nadchodzą trudne czasy niesprzyjające budowie długoterminowych założeń, gdyż jedna mała rzecz może teraz zachwiać równowagę rynkową. Podwyższona czujność jest teraz wskazana.