W tym miejscu chciałbym jednak uspokoić wszystkich inwestorów, którzy z przerażeniem patrzą na dane i oczami wyobraźni widzą kres ożywienia gospodarczego. Naprawdę, nie ma się czego bać.
Wyobraźmy sobie, że jesteśmy rodzicem ucznia gimnazjum. Jeśli nasze dziecko przez długi czas przynosi nam same dwóje i tróje, martwi nas to bardzo. Gdy nagle w nowym semestrze nasza pociecha z każdego sprawdzianu zaczyna nam przynosić same piątki, nasze szczęście początkowo nie zna granic. Jednak gdy piątki stają się standardem, przyzwyczajamy się i każda kolejna dobra ocena nie robi już na nas tak dużego wrażenia.
I tak należy interpretować indeks PMI. Polska gospodarka w drugiej połowie ubiegłego roku zaczęła przynosić same „trójki", ale na początku 2017 r. wyniki zaczęły się poprawiać, co wzmocniło oczekiwania przedsiębiorców na lepszą przyszłość (gospodarcze świadectwo z wyróżnieniem).
Ale obecnie pierwsza fala ekscytacji minęła i każda kolejna „piątka" już nie wywołuje takich samych emocji. Przedsiębiorcy widzą, że sytuacja jest znowu bardzo dobra. Spodziewają się, że może być jeszcze trochę lepiej, ale jednocześnie zdają sobie sprawę, że pole do dalszej poprawy wyników zawęża się. Jakkolwiek „szóstki" są jeszcze możliwe z plastyki i muzyki, to nauczyciel fizyki nigdy takiej oceny nie wystawi.
Wyniki PMI powyżej 50 pkt w dalszym ciągu oznaczają, że wśród ankietowych przedsiębiorców więcej jest takich, którzy lepiej widzą przyszłość biznesu w kolejnych miesiącach. Wprawdzie spadek w okolice 52 pkt zamiast pozostawania na poziomie 54 pkt może oznaczać, że dynamika PKB w drugim kwartale już nie będzie wynosić 4,0 proc., ale 3,8-proc. wzrost dalej będzie bardzo dobrym rezultatem.