Zanim spółki technologiczne rozpoczęły swój „flash crash", reszta amerykańskiego rynku, szczególnie spółki przemysłowe, banki i oczywiście małe firmy, zaczęła pokazywać zaskakującą siłę. Wydawało się, że w piątek nastąpi wreszcie długo oczekiwanie odrodzenie prawdziwego trendu wzrostowego na nowojorskiej giełdzie, której ostatnią odsłonę widzieliśmy pod koniec ubiegłego roku. Jednak zamiast świętowania nowych szczytów na większości indeksów, inwestorzy zostali postawieni przed pytaniem o dalszy potencjał korekty, która nagle zaczęła się rozgrywać przed ich oczami.

Przypuszczam, że pojawiły się nawet głosy traktujące piątkową rzeź „technologii" jako zapowiedź rychłego końca ośmioletniego trendu wzrostowego. W końcu, skoro najbardziej rosnące w tym roku spółki takie jak FAAMG, czyli Facebook, Amazon, Apple, Microsoft i Alphabet (Google), zostały porównane (w piątkowej notce analitycznej Goldman Sachs) do spółek internetowych i telekomunikacyjnych z końca lat 90., to oczekiwanie na pęknięcie kolejnej bańki spekulacyjnej wydaje się jak najbardziej zasadne.

Trzeba przyznać, że nie jest zbyt zdrowym objawem hossy na Wall Street to, że wymienione wyżej pięć spółek odpowiada za prawie połowę tegorocznego wzrostu indeksu S&P500 grupującego w końcu 500 spółek. To jednak może być zawsze „naprawione" przez powrót innych branż i firm do trendu wzrostowego. I tak powinno się zdarzyć, jeśli trwający od wielu lat rynek byka w USA ma jeszcze potrwać miesiące lub kwartały, a nie dni czy tygodnie. Siła, jaką w obliczu największej od roku przeceny indeksu Nasdaq pokazały pozostałe sektory i segmenty rynku, szczególnie banki oraz indeks mniejszych firm Russell 2000, może być właśnie świadectwem nie tyle rotacji aktywów, z tak zwanych spółek wzrostowych do spółek reprezentujących wartość, co demokratyzacji hossy.

Co do samych spółek technologicznych, takich jak Facebook czy Google, to zarzut, że są przewartościowane, można im było stawiać i rok, i dwa lata temu. Pod koniec 2012 r. tygodnik Barrons na okładce „pastwił" się nad zbyt drogi akcjami Facebooka, których kurs wtedy dochodził do 23 dolarów. Teraz, już po piątkowym spadku, są warte 150 dolarów. ¶