Środki zapobiegawcze podjęte w Chinach przynoszą efekty, bo poza Państwem Środka mamy tylko 200 znanych przypadków zakażeń. Tymczasem Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że na normalną, sezonową grypę umiera rocznie na świecie między 290 tys. a 650 tys. osób.

Lotnicze połączenia z Chinami zostały wstrzymane, zamknięto też niektóre sieci globalnych firm, np. IKEI, McDonalda i Starbucksa. I wreszcie, po dłuższym okresie świątecznym, giełda chińska straciła w poniedziałek blisko 10 proc. W wielu przypadkach od dalszych strat uratowano się tylko dzięki zawieszeniu handlu. Ale już we wtorek sytuacja się ustabilizowała. Wypada odnotować, że w czasie poniedziałkowych spadków (wyraźny wynik paniki) zagraniczni inwestorzy kupowali chińskie akcje, wydając na ten cel 18 mld renminbi (wartość wszystkich akcji będących w posiadaniu zagranicznych inwestorów wynosiła do tego momentu 1,05 bln renminbi). Były to drugie co do wielkości największe zakupy od 26 listopada 2019 roku. Nie była to akcja zorganizowana ze strony władz chińskich, które zachowały się neutralnie. Wskazuje na to fakt, że to nie spółki SOE (z udziałem państwowym) były w pierwszym rzędzie przedmiotem zakupów, lecz spółki szerokiego rynku. Najbardziej popularne były akcje spółek z branży ochrony zdrowia. W tym roku ten sektor jest dość popularny także na innych rynkach.

Powoli można zacząć szacować straty i robić prognozy dalszych ograniczeń i spadków produkcji. Na razie te straty są dość znikome, bo ostatnie dni były w Chinach okresem świątecznym, więc z zasady działalność gospodarcza była ograniczona. Konsumpcja detaliczna niewątpliwie ucierpi, towary luksusowe w pierwszym rzędzie. Turystyka gwałtownie hamuje i na jej odbudowę przyjdzie nam z pewnością długo poczekać. Podaje się, że szczyt fali zakażeń koronawirusem i zachorowań przypadnie na okres marzec–maj tego roku. Powrót do pracy w Chinach i wznowienie działalności gospodarczej po 10 lutego może zwiększyć liczbę zakażeń. Tymczasem rząd chiński podejmuje kroki, aby nie osłabiać gospodarki i spadającą konsumpcję może uzupełnić nakładami na infrastrukturę oraz przemysł.

W tych nadzwyczajnych warunkach jedno wydaje się pewne. Nie spadną ceny towarów, których potrzebuje świat. Dość znacznie wprawdzie obniżyły się ceny surowców, ale to może być fałszywy alarm. Przy poprawiających się wskaźnikach gospodarczych w USA i w Europie niewielu będzie chętnych do wyprzedaży akcji. ¶