Jeszcze nie tak dawno trudno było wyobrazić sobie, że decyzja ta mogłaby być inna, jednak rozpędzająca się od kilku miesięcy „przejściowa" inflacja w USA postawiła Powella w trudnej sytuacji. Niepewności dodawał również fakt, że obecny szef Fedu wywodził się z Partii Republikańskiej i został wybrany w 2018 r. przez Donalda Trumpa.

Biorąc pod uwagę aspekty rynkowe, poniedziałkowa decyzja powinna być interpretowana jako kontynuacja obranego w tym kwartale kursu na normalizację polityki monetarnej. Reakcja rynku długu pokazała, że pomimo nasilonej w ostatnim czasie krytyki Powell uznawany jest za wiarygodnego szefa Fedu, który w przeciwieństwie do skrajnie gołębiej L. Brainard w odpowiednim momencie zareaguje na dalszy wzrost cen. Faktem jest, że zarówno na krótkim, jak i długim końcu amerykańskiej krzywej dochodowości mieliśmy w poniedziałek do czynienia z silnym przesunięciem w górę odpowiednio o 15 pkt baz. i 10 pkt baz. Reakcja pojawiła się również w zakładach dotyczących przewidywanej ścieżki podwyżek stóp w następnym roku. Zgodnie z danymi FedWatch rynek aktualnie wycenia pierwszą podwyżkę już w czerwcu z prawdopodobieństwem ok. 77 proc.

Przypomnijmy, że szef Fedu podczas konferencji po listopadowym posiedzeniu FOMC-u tłumaczył, że decyzja o rozpoczęciu taperingu nie jest bezpośrednim sygnałem do podwyższania stóp procentowych, sugerując jednocześnie, że jest to odległa perspektywa. Należy jednak zwrócić uwagę, że w komunikacji Fedu odnotowano mniejszą niż do tej pory pewność odnośnie przejściowego charakteru podwyższonej inflacji. Zapewne wspomnianej pewności nie odbudowały październikowe dane o inflacji, które ponownie zaskoczyły pozytywnie. Amerykański CPI podskoczył do 6,2 proc., a inflacja bazowa do 4,6 proc. przy bezrobociu, które obniżyło się z kolei do 4,8 proc. W takim układzie trudno oczekiwać, by pierwsze podwyżki były nadal „odległą perspektywą". Już teraz nie brakuje opinii, które wskazują, że tapering może zakończyć się szybciej, niż zakłada rynek, a przyszły rok przyniesie nawet trzy podwyżki głównej stopy procentowej w USA. Nie należy bagatelizować takiego scenariusza – perspektywa odcięcia „kroplówki" i normalizacji polityki monetarnej za oceanem nie zrobiła póki co na Wall Street większego wrażenia. Wiele wskazuje na to, że „nowy-stary" szef Fedu, dla którego zawsze liczyły się nastroje rynkowe, nie omieszka z tego skorzystać. ¶