Nieruchomości rozpalają wyobraźnię żądnych zysków inwestorów. Cierpliwi kupują mieszkania na wynajem, czekając na zwrot z inwestycji kilkanaście lat. Inni chcą zarabiać szybko, tu i teraz. – Jednym z najbardziej popularnych sposobów jest house flipping. Liczba osób podejmujących się tego biznesu rośnie lawinowo – mówi Kamil Wrotniak, dyrektor w firmie Hygge Home. – Tylko w Łodzi jest około 100 inwestorów działających w tej branży mniej lub bardziej aktywnie.
25 proc. zwrotu
Joanna Lebiedź, właścicielka agencji Lebiedź Nieruchomości, przypomina, że flippowanie to zarabianie na różnicy między wartością kupowanej a sprzedawanej nieruchomości. – Różnica bierze się z podniesienia standardu mieszkania – wyjaśnia. – Kupujemy dobrze zlokalizowaną ruinę, remontujemy i odsprzedajemy z zyskiem.
Według Kamila Wrotniaka, choć flipperem może zostać każdy, nie każdy się do tego nadaje. – Ważne są takie cechy jak wytrwałość, zdolności organizacyjne i odwaga w podejmowaniu decyzji – mówi dyrektor.
Podkreśla, że udane flippy dają nawet 25 proc. zwrotu, bez względu na miasto. Łódzka firma Hygge Home w ciągu ostatniego roku przeprowadziła ponad 25 transakcji. – Nasza najmniej udana inwestycja dała zysk w wysokości 20 tys. zł, najlepsza – 80 tys. zł. Średni zysk to ponad 40 tys. zł i taki zarobek prognozujemy, podejmując decyzję o zakupie nieruchomości – mówi Wrotniak.
Podbijanie cen
O rosnącej popularności house flippingu mówi też Marcin Kijowski, ekspert agencji Nowodworski Estate. – Konkurencja na tym rynku rośnie z dnia na dzień. Flipperów zaczyna przybywać nawet w mniejszych miastach. Na szczęście dla tych nowych biznesmenów na rynku brakuje mieszkań o dobrym i podwyższonym standardzie – podkreśla. Zdaniem Kijowskiego chętnych na flipping jest sporo ze względu na znikome ryzyko inwestycji. – Mamy w posiadaniu nieruchomość, a nie płynne akcje na giełdzie – tłumaczy.