Warszawski poprzemysłowy Służewiec, zabudowany w ciągu lat ponad milionem mkw. powierzchni biurowych dla ćwierć miliona użytkowników, zapadł się pod własnym ciężarem, czego efektem było kilka spektakularnych wyprowadzek najemców, łatka nieprzyjaznego, zakorkowanego Mordoru i utrata statusu na rzecz położonej bliżej centrum Woli.
Wraz z usprawnianiem infrastruktury komunikacyjnej – przez lata prawdziwej pięty achillesowej – postrzeganie dystryktu się zmienia. Rośnie dostępność usług. Potencjał – i możliwość zarobienia pieniędzy – dostrzegli szeroko rozumiani deweloperzy mieszkaniowi i hotelowi. Zdaniem analityków firmy doradczej Savills Służewiec ma duże szanse na relatywnie szybki powrót do gry.
Okres transformacji to jednak dla właścicieli budynków konieczność ponoszenia nakładów na zwiększenie atrakcyjności nieruchomości i kosztów utrzymywania pustostanów, a także pobierania niższych czynszów niż na gorącej Woli. To ostatnie z kolei jest okazją dla firm poszukujących siedziby za niskie stawki.
Według szacunków Savills biuro na Służewcu można wynająć za 13–14,75 euro za mkw. miesięcznie. Dla porównania stawki w topowych budynkach w centrum stolicy sięgają 22,5–25,5 euro. Jeśli komuś wystarczy biurowiec klasy B, może znaleźć na Mordorze powierzchnie nawet za 8–9 euro.
Mimo nie najlepszych konotacji Służewiec cieszy się zainteresowaniem najemców. Świadczy o tym bardzo wysoki na tle innych obszarów udział przedłużeń w ogólnej masie zawieranych umów najmu. W ubiegłym roku było to 41 proc., a w I kwartale tego roku 51 proc.