Mieszkania coraz mniej dostępne

Oszczędności wartkim strumieniem płyną na rynek nieruchomości, podkręcając popyt na lokale i ceny. Nie jest tak tragicznie jak podczas hossy 2006 r., kiedy siła nabywcza nikła w oczach, ale trend niepokoi ekspertów.

Publikacja: 30.06.2021 05:00

Nieruchomości uchodzą za bezpieczną przystań kapitału.

Nieruchomości uchodzą za bezpieczną przystań kapitału.

Foto: materiały prasowe

Wykres zamieszczony przez analityków Banku Pekao na Twitterze, obrazujący oddalające się od siebie linie: średnich cen transakcyjnych mieszkań i siły nabywczej, wywołał duże poruszenie. Nic dziwnego. Również wykresy dla poszczególnych aglomeracji (patrz niżej), na podstawie danych JLL, potwierdzają: od 2017 r. kurczy się siła nabywcza rozumiana jako to, ile mkw. mieszkania według średnich cen można kupić za średnie miesięczne wynagrodzenie. Chociaż do bańki z lat 2005–2007 daleko, bo wtedy siła nabywcza spadła szybko i drastycznie, trend budzi coraz większe obawy.

– Na razie ceny mieszkań rosną w zdrowym tempie, biorąc pod uwagę inflację i wynagrodzenia, ale przedłużające się kłopoty branży z uzupełnianiem oferty mogą nakręcić spiralę – ostrzegał w maju Jarosław Szanajca, prezes Domu Development.

Cenowa galopada

Autor wspomnianego na wstępie wykresu, Kamil Zduniuk, ekspert w departamencie analiz makroekonomicznych Banku Pekao, mówi, że rynek nieruchomości mieszkaniowych w I połowie br. istotnie przyspieszył, w warunkach rekordowo niskich stóp i rosnącej inflacji lokale są jedną z „najgorętszych" kategorii inwestycyjnych, a postępująca akcja szczepień i wizja uporania się z wirusem znacząco zwiększyły optymizm w całej gospodarce, mocno poszerzając grono nabywców fundamentalnych. Mimo rosnącej aktywności deweloperów podaż nie nadąża za popytem i ceny mieszkań, po krótkiej korekcie, wróciły na wyraźną ścieżkę wzrostową.

– Tempo tego wzrostu od trzech lat nieznacznie przewyższa dynamikę przeciętnych wynagrodzeń. I choć intensywność tego zjawiska jest zdecydowanie mniejsza niż w trakcie pamiętnej „bańki" z lat 2007–2008, to w połączeniu z potencjalnym zaostrzeniem polityki monetarnej może ono jednak w perspektywie kilku kwartałów prowadzić do schłodzenia rynku, a co za tym idzie, również cen – wskazuje Zduniuk.

GG Parkiet

– W latach 2009–2016 mieliśmy do czynienia z długim okresem najpierw spadków, a następnie stabilizacji cen, co przy stale rosnących dochodach sprawiało, że dostępność zakupu dla przeciętnego Kowalskiego rosła. To znalazło odbicie w większym zainteresowaniu nabywców zakupami lokali z wyższych segmentów jakościowych i w zmianie struktury oferty deweloperskiej – mówi Kazimierz Kirejczyk, wiceprezes JLL. – W latach 2017–2018 sytuacja się odwróciła: ceny zaczęły rosnąć szybciej niż dochody, ale wciąż jest to relacja daleka od poziomu z lat kryzysu 2007–2008. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, mimo wzrostu wynagrodzeń można się spodziewać dalszego spadku dostępności: ceny będą rosły nadal szybciej, a nożyce się będą nadal rozwierać. Na odwrócenie trendu możemy liczyć w związku z ewentualną podwyżką stóp procentowych lub pojawieniem się innego czynnika, który spowoduje odpływ indywidualnych inwestorów z rynku mieszkaniowego. Oczywiście najciekawsze pytanie brzmi: kiedy to nastąpi? – dodaje.

Czy grozi nam bańka?

Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors, przyznaje, że jeśli ceny będą rosły szybciej od wynagrodzeń i jeśli dodatkowo znacząco wzrosną stopy procentowe, to popyt może wyhamować. – Osoby, które kupują mieszkania z pomocą kredytu, kierują się przede wszystkim tym, jak wysoka będzie rata w porównaniu z otrzymywanym wynagrodzeniem. Inwestorzy natomiast przy wyższym oprocentowaniu np. obligacji mogą zmniejszyć zainteresowanie rynkiem mieszkaniowym – mówi Sadowski. – Odwrócenie się tendencji na rynku nieruchomości wcale nie musi nastąpić w najbliższym czasie. Mody i trendy inwestycyjne nierzadko doprowadzają do znacznego przewartościowania/niedowartościowania, zanim dojdzie do ich odwrócenia. Nie można więc wykluczyć, że wskaźnik dostępności zejdzie jeszcze niżej, zanim trend się odwróci – dodaje.

Dariusz Książak, prezes Emmerson Evaluation, podkreśla, że zjawisko opozycyjnych trendów w zestawieniu siły nabywczej i cen mieszkań nie jest dla rynku nowe. – Dzieje się tak, gdy ceny mieszkań rosną szybciej niż wynagrodzenia. Z analogiczną sytuacją mieliśmy do czynienia w latach 2006–2008. Po prostu mieszkania stają się coraz trudniej dostępne dla przeciętnego Kowalskiego. Osoby posiadające spory kapitał konsekwentnie w dużej części lokują go na rynku nieruchomości, co ma ochronić przed inflacją. Pozostali, czyli zdecydowana większość społeczeństwa, kupują teraz na nisko oprocentowany kredyt, stąd rekordy udzielonych pożyczek w ostatnich kwartałach. Udział zakupów gotówkowych się zmniejsza, bo coraz mniej osób stać na to przy tak wywindowanych cenach, szczególnie w największych miastach – mówi Książak. W jego ocenie wykres Pekao jest dowodem na to, że zaczynają dominować zakupy inwestycyjne i spekulacyjne, a nie na własne potrzeby. – Pęcznieje więc bańka spekulacyjna. Będzie ona narastać, dopóki nie zmienią się stopy procentowe. Moim zdaniem do jej przekłucia może wystarczyć podniesienie stóp procentowych o 0,5 pkt proc. Oczywiście reakcja rynku nieruchomości będzie widoczna z pewnym opóźnieniem około 6–12 miesięcy. Im później się to stanie, tym przekłucie bańki będzie boleśniejsze – uważa Książak.

Ryzyko bańki dostrzega też Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu Rynekpierwotny.pl. – Analitycy Pekao do swoich kalkulacji użyli średniej płacy w sektorze przedsiębiorstw, co jest parametrem optymistyczniejszym niż średnia pensja wszystkich zatrudnionych. Czyli faktyczny rozjazd siły nabywczej i cen może być jeszcze większy. Kolejna zła informacja to spadająca od zeszłego roku średnia rabatów. To oznacza kurczący się margines łagodzenia wzrostu cen przez deweloperów. Dalsza silna presja na wzrost cen wydaje się przesądzona przy kurczącej się liczbie promocji – mówi Jędrzyński. – Jeśli sytuacja się nie zmieni, a przecież płace Polaków nie wystrzelą z dnia na dzień, rynek zmierza w kierunku wykreowania bańki cenowej i trudno tu doszukiwać się jakichś okoliczności łagodzących – dodaje.

– Ja widzę raczej szklankę do połowy pełną. Gdy spojrzymy na wykresy w dłuższej perspektywie, to okaże się, że możliwości nabywcze są dziś znacznie większe niż u szczytu ostatniej hossy – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments. – Jeśli para chciałaby kupić mieszkanie na kredyt i wydawać na obsługę długu 30 proc. wynagrodzenia netto, to w 2008 r. mogłaby kupić sobie niecałe 29 mkw. mieszkania w dużym mieście, a dziś prawie 75 metrów. Tak zmieniły się możliwości nabywcze, gdy uwzględnimy ceny mieszkań, zmianę wynagrodzeń i koszty kredytów – podkreśla. Zwraca też uwagę 10-proc. wzrost wynagrodzeń w sektorze firm w kwietniu i maju.

Świat | Boom trwa w najlepsze

Ceny mieszkań na zagranicznych rynkach mocno rosną. Według specjalistów wpływa na to m.in. rosnąca siła nabywcza. Jednak dane pokazują, że na kupno mieszkania pozwalają sobie głównie najzamożniejsi. Średnia cena domu w Wielkiej Brytanii wzrosła w czerwcu o 13,4 proc. rok do roku, do 245,4 tys. funtów, co oznacza najwyższe tempo od listopada 2004 r. – wynika z danych Nationwide Building Society. Jednak mimo to niektórzy specjaliści uważają, że ceny nadal są przystępne, co wpływa na siłę nabywczą Brytyjczyków. – Tanie pożyczki i przystępność cen dają kupującym większą siłę nabywczą, co powoduje z kolei dalszy wzrost cen – skomentował Russell Galley, dyrektor zarządzający Halifaku. Ceny rosną również w USA, jednak niska podaż mieszkań powoduje, że liczba transakcji maleje. Sprzedaż istniejących domów w maju spadła czwarty miesiąc z rzędu. W ujęciu rocznym nadal widoczny jest wzrost, jednak nie we wszystkich odnogach rynku. Sprzedaż domów w cenie 100–250 tys. USD spadła o 2 proc. rok do roku, a w cenie 0,75–1 mln USD wzrosła o 178 proc. Według specjalistów ożywienie po pandemii niewspółmiernie przyniosło korzyści najbogatszym Amerykanom. – Oznacza to, że duży popyt na domy pochodzi od ludzi zamożnych, podczas gdy wielu Amerykanów o niższych dochodach „stoi z boku", ponieważ zostali wyrzuceni z rynku mieszkaniowego z powodu rosnących cen – twierdzi Daryl Fairweather, główny ekonomista Redfinu. Ceny domów wyraźnie rosną również w większości europejskich krajów. Przykładowo w I kwartale ceny mieszkań w Turcji podskoczyły o ponad 30 proc. rok do roku. Wyraźnie rosną także ceny m.in. na Słowacji czy w Niemczech. dos

Nieruchomości
Waldemar Rogowski, BIK: Stygnie popyt na kredyty mieszkaniowe
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Większość mieszkań znika na etapie budowy
Nieruchomości
Anton Bubiel, prezes Rentier.io: Korektę cen już widać w części miast
Nieruchomości
Echo sprzedało React
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Nieruchomości
Ghelamco sprzedaje za 1,2 mld zł
Nieruchomości
Jakub Pacholec, Mount TFI: Otoczenie makro sprzyja REIT-om