Na jakim etapie są prace nad tymi lekami? Czy to można porównać do etapów badań, jakie są w przypadku leków dla ludzi? Kiedy spodziewacie się rejestracji pierwszego leku?
W biotechnologii weterynaryjnej badania są proceduralnie trochę prostsze organizacyjne, ale opierają się na tych samych kryteriach jakościowych jak badania u ludzi. Fazy tych badań dzielą się na dwie części: fazę bezpieczeństwa i skuteczności. My fazę bezpieczeństwa (odpowiednik pierwszej fazy klinicznej u ludzi) realizujemy w tym roku i w tym roku ją zakończymy, a w 2022 r. rozpoczniemy fazę skuteczności. Tutaj mówię o naszym najbardziej zaawansowanym produkcie, czyli leku na zapalenie stawów u psów. W przyszłym roku zakończymy fazę skuteczności, a w 2023 r. złożymy wnioski rejestracyjne. Należy się spodziewać, że rejestracja nastąpi w 2024 r.
Jeśli sukcesem zakończy się emisja, to pozyskacie ponad 7 mln zł. Na jak długo wystarczą wam te środki i czy jesteście też w trakcie rozmów partnerskich z dużymi koncernami?
Środki, które wpłyną z emisji, z dotacji, plus te, które mamy już na rachunkach, zaspokoją nasze potrzeby na mniej więcej półtora roku. Dalsze kroki zależą od dwóch ważnych czynników: rozmów z partnerami branżowymi oraz od naszej zdolności do pozyskiwania kolejnych środków publicznych. Jeśli chodzi o rozmowy z partnerami, to nie mogę podać konkretnych nazw, ale potwierdzam, że takie rozmowy się toczą. Mamy podpisanych kilka listów o zachowaniu poufności. Jesteśmy po kilku technologicznych due diligence, które przeszliśmy z bardzo dobrym efektem. Jeśli popatrzymy na pierwszą siódemkę największych firm weterynaryjnych na świecie, to jesteśmy „po słowie” z całą siódemką.
Wasza spółka ma też wytwórnię. Czy docelowo chcecie też produkować leki?
To jedna z rzeczy, które nas wyróżniają, jeśli chodzi o spółki biotechnolgiczne na tym etapie rozwoju. Z jednej strony nasz biznes opiera się na klasycznym modelu partneringowo-licencyjnym, ale z drugiej mamy własną, certyfikowaną wytwórnię. Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie przejść z przysłowiowej probówki z laboratorium do etapu produkcji na poziomie kilkudziesięciu dawek terapeutycznych rocznie – już na tym etapie. To oznacza, że ewentualne skalowanie produkcji sprowadza się już tylko do kwestii inwestycyjno-finansowej, a nie naukowo-technologicznej. To bardzo dobra informacja, bo wiele młodych firm biotechnologicznych pokruszyło sobie zęby na etapie skalowania produkcji.