Rynek kryptowalut został dotknięty korektą. Ponadto, kolejny kraj szykuje się do delegalizacji prywatnych cyfrowych walut, robiąc tym samym miejsce własnej kryptowalucie. Jednak zdaniem niektórych analityków obecna fala zwyżek mogła nie zostać jeszcze zakończona.
Korekta czy bessa?
Notowania bitcoina, największej pod względem kapitalizacji kryptowaluty, osiągnęły w tym miesiącu historyczny szczyt na poziomie około 68,9 tys. USD. Jednak od rekordu notowania spadły o kilkanaście procent, zatem można mówić o korekcie. Obecnie cena oscyluje wokół 58,2 tys.
– Obecna korekta pojawiła się po ustanowieniu nowego historycznego szczytu, ale przede wszystkim po zwyżkach następujących po gigantycznej majowej korekcie. Wydaje się więc, że część osób, która krach przetrwała, chciała już opuścić rynek kryptowalut, realizując zyski, które zostały dzięki ostatnim zwyżkom wypracowane. Stąd też obecną korektę można by rozpatrywać bardziej jako falę realizacji zysków, aniżeli popłoch wśród inwestorów i spekulantów – tłumaczy „Parkietowi" Daniel Kostecki, dyrektor polskiego oddziału firmy Conotoxia. Dodaje, że spoglądając na cykle na rynku kryptowalut, które mogą mieć tendencje do wydłużania się w czasie i spłycania w cenie, to bitcoin teoretycznie mógłby złapać szczyt w tym cyklu halvingowym w okolicach lutego–marca 2022 r.
– Stąd też wydaje się, że jeszcze obecna fala zwyżek mogła nie zostać zakończona. Potencjalnym kolejnym katalizatorem dla rynku mogą być dalsze decyzje SEC-u w sprawie ETF-ów na bitcoina. Na tę chwilę komisja odrzuciła wnioski, ale zostało ich jeszcze kilka do rozpatrzenia do końca roku – mówi Kostecki.