Według danych Biura Informacji Kredytowej w lutym do banków i SKOK-ów wpłynęło 19 tys. wniosków o pożyczkę na zakup mieszkania, o 37 proc. mniej rok do roku, ale i o 43,5 proc. więcej niż w styczniu. Średnia wartość wnioskowanego kredytu wyniosła 359,7 tys. zł, czyli o 0,3 proc. mniej niż rok wcześniej i o 4 proc. więcej miesiąc do miesiąca. W lutym wartość zapytań o kredyty mieszkaniowe była niższa rok do roku o 37,6 proc. Zdaniem Waldemara Rogowskiego, głównego analityka Grupy BIK, to, że indeks rośnie, nie oznacza jeszcze ożywienia popytu na rynku kredytów mieszkaniowych, tylko raczej pokazuje to stabilizację na niskim poziomie. Symptomem poprawy będzie dopiero dodatni odczyt indeksu.

Czytaj więcej

Koszty w górę, zdolność w dół. Dom luksusem

– Obecnie na popyt na kredyty mieszkaniowe mają wpływ dwa przeciwstawne zjawiska: wzrost zdolności kredytowej i możliwe wstrzymywanie się przed zaciągnięciem kredytu do momentu uruchomienia rządowego programu „Kredyt na 2 proc.”, w kolejnych miesiącach sytuacja będzie bardzo dynamiczna – skomentował Rogowski. – Widać pewne „światełko w tunelu”. W lutym w porównaniu ze styczniem br. było bowiem więcej osób wnioskujących o kredyt mieszkaniowy. Jest to efekt rosnącej zdolności kredytowej, która w lutym dostała dodatkowego dużego „wspomagacza”. Była nim ogłoszona 7 lutego br. zmiana podejścia urzędu KNF do szacowania wysokości bufora dotyczącego ryzyka stopy procentowej – dodał. Zdaniem eksperta w najbliższym czasie hamulcowym popytu może być zapowiedziany przez rząd „Kredyt na 2 proc.”: część osób może wstrzymać się z decyzją o zakupie, czekając na szczegóły – program ma wejść w życie od lipca.

Z drugiej strony, jak mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments, zapowiedź „Kredytu na 2 proc.” dla części potencjalnych nabywców może być katalizatorem decyzji. Tacy klienci obawiają się bowiem, że program spowoduje wzrost popytu, a ponieważ oferta mieszkań jest niska, przełoży się to na presję na wzrost cen.

Dane rynkowe potwierdzają wzrost sprzedaży mieszkań w lutym.